piątek, 9 listopada 2012

|6|



~Hala VanMarkt~

Kiedy obudziła się w zupełnie nieznanym jej miejscu szybko poderwała się z łóżka. Potem jednak odetchnęła z ulgą przypominając sobie gdzie tak naprawdę się znajdowała. Była w domu Kinweyów i co najważniejsze - była bezpieczna. Z powrotem opadła na miękką pastelowo różową pościel w kwiatowe łatki. Pokój był przyjemny dla oka, wyglądał jednak jak pokój małej dziewczynki, cały w różu. Podobnie było z tapetą w biało-różowe paski i półkami wypełnionymi miśkami. Wyglądał jakby dopiero co wyprowadziła się z niego mała dziewczynka. Ace dokładniej rozejrzała się po pokoju i zauważyła małą komodę z kilkoma zdjęciami i stertą ułożonych w kostkę ubrań, które zapewne były przeznaczone dla Ace. 
   Rudowłosa przetarła oczy i ziewnęła przeciągle. Czuła się jeszcze bardziej zmęczona niż w momencie w, którym położyła się do łóżka. W dodatku myśli huczące w jej głowie denerwowały ją. Wiedziała, że jej Cyber-siatka zniknęła z mapy Mii i wiedziała, że prawdopodobnie w tym właśnie momencie obie dziewczyny martwią się o Ace i odchodzą od zmysłów. Wiedziała, że obie mogły obwiniać się o jej domniemane zaginięcie. Wiedziała, że musi jak najszybciej przekonać Lorett i Marka do przeprowadzki. Nie znała się bowiem na technologii i nie umiała naprawić swojej Cyber-siatki zawsze zajmowała się tym Mickey i śmiała się z jej niewiedzy na temat technologii. Pomimo tego Ace lepiej znała się na nauce, jako jedyna z ich grupy miała chociaż cień szansy na znalezienie szczepionki, to i tak nie poprawiało jej humoru. Próbowała tak długo, a nadal była w tym samym punkcie co dwa lata temu. To nadal wydawało jej się zbyt trudne. Ace zwlokła się z łóżka i zaczęła powolnym krokiem snuć się w kierunku komody. Znalazła na niej parę jeansów, biały podkoszulek i bieliznę. Jednak to nie ubrania zwróciły uwagę dziewczyny, ale zdjęcie oprawione w starą drewnianą ramkę. Była na niej cała rodzina Kinweyów. Lorett, Mark i ich córka, właścicielka pokoju w, którym teraz stała Ace. Była złudnie podobna do Lorett, miała oliwkową karnację i skandynawskie oczy matki, jednak włosy były jaśniejsze i prostsze niż włosy Lorett. Była naprawdę piękną kobietą. Na zdjęciu miała na oko 17 lat, ale zdjęcie było stare i Ace nie miała zielonego pojęcia co mogło się stać z dziewczyną. W najgorszym wypadku została jedną z nich, przestała być człowiekiem. To na pewno musiało boleć Lorett i Marka. Jak trudno było zabijać zombie wiedząc, że twoja własna córka może być jedną z nich? Czuła to samo za każdym razem gdy pociągała za spust. Skąd mogła wiedzieć, że to nie Maroon? Jednak radziła sobie. Po prostu odrzucała tą myśl i skupiła się na innej. “To już nie są ci sami ludzie”. 
   Odstawiła zdjęcie na komodę i zajęła się ubraniami. Szybko zrzuciła swój czarny kombinezon w, którym musiała zasnąć i wtedy zdała sobie sprawę, że naprawdę potrzebowała kąpieli. Wzięła więc swoje ubrania i nadal w bieliźnie wyjrzała zza drzwi pokoju. Nie było trudno rozpoznać łazienkowe drzwi. Były białe i przeszklone. Sprawdziła czy przypadkiem nikt nie szedł po korytarzu i szybko podreptała w kierunku łazienki. Kiedy otworzyła drzwi zaskoczyła ją przestrzeń w jakiej się znalazła. Myślała, że łazienka będzie mniejsza w rzeczywistości była to mniej więcej połowa pokoju córki Kinweyów. Po jej prawicy znajdowała się podwójna umywalka z dużym lustrem pod którym stały kubki ze szczoteczkami i pastami do zębów. Tuż obok stała toaleta, a przy przeciwległej ścianie duża wanna z prysznicem. To było coś czego Ace naprawdę potrzebowała. 
Długiej gorącej kąpieli. 

Oczy Mii same zamykały się pod wpływem zmęczenia po całonocnych poszukiwaniach przyjaciółki. Te jednak zdały się na marne, nic nie znaleźli nic a nic. Może nie powinna się martwić? Może Ace sobie radziła? Być może znalazła sobie ciepłą kryjówkę na noc i już teraz jest w drodze? Jednak to nie wyjaśniało zniknięcia jej Cyber-siatki z mapy… Coś musiało się stać… 
- Hej nie śpij! - usłyszała donośny głos Fava i otworzyła oczy. Siedział obok niej, na jednym z pagórków na pograniczu lasów i pól. Mia podniosła się na łokciach i rozejrzała się dookoła. Las za nimi nie wydawał się mroczny, był bezpieczny i spokojny zupełne przeciwieństwo lasu, który rozdzielił dziewczyny. Na wprost rozpościerały się pola na, których szczycie leżeli. To była pora zbiorów, więc po wszystkich złocistych polach kręcili się rolnicy i przejeżdżało kilka kombajnów. U stóp pól położone było miasto. Zbudowane z niemal dwustu jednorodzinnych domów wydawało jej się mikroskopijne z tej odległości. Wydawało się puste jak każde inne miasto teraz, ale Mia wiedziała, że tak nie jest, wiedziała, że tętniło życiem. Cały teren bezpiecznej strefy otaczały stalowe mury uniemożliwiające stworzeniom dostanie się do środka. W dodatku wszędzie kręcili się Hunterzy odpowiedzialni za ochronę strefy. To było teraz ważne, ochrona tego co już mieli. I pozyskiwaniem tego co mogli stracić. Było jeszcze wielu ludzi, którzy nie wiedzieli że mogą być bezpieczni. Doskonałym tego przykładem byli Patric i Deene. 
- Głodna? - zapytał Fave odrywając oczy Mii od krajobrazu, zamiast tego przeniosła je na papierową torbę w dłoniach Fava. Podniosła się i usiadła bliżej bruneta. 
- Zawsze- powiedziała wyrywając chłopakowi torbę. Zajrzała do środka, a z środka wydostał się wspaniały miodowy zapach bułek. Od tego zapachu jej żołądek zacisnął się, do tej pory tego nie czuła, ale była głodna. Wzięła jedną z bułeczek i ugryzła kawałek. Nie mogła powstrzymać zachwyconego jęku, który wydostał się mimowolnie z jej krtani. Fave zachichotał. 
- Mamy tu chyba najlepszego piekarza u jakiego kiedykolwiek jadłem. - powiedział nadal śmiejąc się z reakcji Mii. 
- Potwierdzam - powiedziała kończąc pierwszą z pięciu bułek. Oparła głowę o ramię chłopaka, ten z kolei objął ją ramieniem i schował twarz w jej włosach upajając się dawno zapomnianym zapachem. 
- Naprawdę mi ciebie brakowało. - stwierdził, a Mia mimowolnie uśmiechnęła się. 
- Wiem ile razy dziękowałam Bogu, że należysz do łowców? - zadała retoryczne pytanie i mocniej wtulając w jego ramiona położyła swoją dłoń na jego dłoni. - Ace kocha człowieka, który jeżeli żyje to należy do odkupicieli. Jestem szczęściarą, że mam ciebie tutaj. - powiedziała dziewczyna uśmiechając się do chłopaka. Spojrzała mu w oczy. Zawsze uważała, że były piękne miały taki soczysty fioletowy kolor, jedyny w swoim rodzaju. Zapierający dech w piersiach Mii. Fave przybliżył się a jego twarz znalazła się kilka centymetrów od twarzy Mii. Czuł jej ciepły oddech na skórze i uśmiechnął się. 
- Chyba nie masz zamiaru jeść tego sama? - zapytał szybko wyciągając dłoń w kierunku papierowej torby. Jednak dziewczyna była szybsza i zabrała torbę z zasięgu Fave i tym samym przewróciła się, a chłopak, który cały czas opierał się o nią poleciał na ziemię razem z nią. Dziewczyna zachichotała kiedy uderzyła o ziemię i przytuliła do siebie papierową torbę jakby chciała bronić tych bułeczek za cenę życia. Fave ułożył się obok niej na boku i cały czas wbijał w nią wzrok. Dziewczyna miała na wargach uśmiech, pozostały po śmiechu i z tym uśmiechem spojrzała Favowi w oczy. Chłopak wziął ją za rękę. 
- Nie martw się, znajdziemy ją. - powiedział uśmiechając się do dziewczyny. Mocniej ścisnęła jego dłoń. Ten drobny gest, który dla innych był często zbyt śmiały dla niej należał do normalności. Lubiła dotyk Fave, a on sprawiał, że wierzyła w każde jego słowo. 

Ace odłożyła sztućce na talerz, a te dźwięcznie obiły się o jego powierzchnię. Rudowłosa zmęczona jedzeniem opadła na oparcie krzesła tym samym oznajmiając Lorett, żeby jej już więcej nie nakładała. Była pełna. Co prawda perspektywa kolejnego pysznego omletu Lorett była kusząca, jednak Ace wiedziała, że musi zachować umiar. Zamiast tego wzięła łyk mocnej kawy i zaczęła obserwować brązowowłosą. Kobieta żwawo krzątała się po kuchni to coś czyszcząc to zmywając naczynia to zalewając herbatę dla Marka. Mężczyzna jeszcze nie wstał, ale Lorett nie narzekała po prostu robiła dla niego śniadanie. Jednak kiedy postawiła śniadanie naprzeciw Ace i spojrzała na zegarek jej wzrok był co najmniej zdenerwowany. Jednak po chwili jedynie westchnęła i zabrała brudny talerz sprzed nosa Ace. 
- Zdecydowaliśmy się. - powiedziała kiedy doszła do zlewu i ostrożnie włożyła naczynia do nagrzanej wody. Ace przeniosła na nią wzrok i chwyciła w dłonie kubek ciepłej herbaty. Czekała, aż Lorett dokończy. 
- Chcemy jechać z tobą, ale daj nam kilka dni dobrze? - zapytała Lorett obracając się przodem do rudowłosej. Ich spojrzenia spotkały się. Woda spływała z palców Lorett na drewniany blat. Ace uśmiechnęła się i pokiwała głową, na znak, że jest jej obojętne kiedy to się stanie, ważne jest aby się stało. Chociaż musiała przyznać, że tęskniła za przyjaciółkami. Bardzo tęskniła. 
- Dziękuję w tym czasie mogę spróbować naprawić twoją Cyber-siatkę. - Ace uniosła brwi na dźwięk słów Lorett. Ona miała naprawić jej cyber-siatkę? Bardziej spodziewała się tego po Marku, jednak chyba w tej rodzinie role były odwrócone. 
- Znasz się na tym? 
- Oczywiście. Mam specjalizację inżynierską. - Odparła. Tego Ace się nie spodziewała. Jednak coś tu nie grało. 
- Myślałam, że to twój mąż … - Nie dokończyła Lorett roześmiała się. 
- Nie, Mark uwielbia samochody dlatego otworzył tą stację ja pracowałam na uniwersytecie w Chicago. - Dom w, którym się teraz znajdowała był zupełnie inny od tego do, którego przywykła. Matka Ace była mikro-biologiem, przez co cały czas pomagała jej w lekcjach, natomiast jej ojciec był agentem FBI. Mama zupełnie nie znała się na elektronice, dlatego do tej pory Lorett tak bardzo przypominała Ace utracone matczyne ciepło. - Myślę, że będzie chciał pogrzebać trochę przy twoim motorze. 
- Pozwalam, tylko niech mi go nie rozwali. - Ace zaśmiała się, a Lorett jej zawtórowała. Wzrok kobiety znowu powędrował na ścienny zegar i tym razem kobieta nie miała zamiaru darować. Wyszła z kuchni i skierowała się w stronę schodów. Ace jeszcze przez chwilę słyszała jej miarowe kroki, a chwilę później do jej uszu docierało tylko równomiernie tykanie zegara. Dziewczyna westchnęła pogrążona w myślach. Upiła łyk herbaty z kubka i wbiła wzrok w swoją porwaną Cyber-siatkę i powinna przyznać, że nie wyglądało to najlepiej. Podobnie jak rana na jej lewej ręce. Schludnie zabandażowana, jednak opatrunek wymagał zmiany. Rany zadane przez szpony stworzeń słynęły z tego, że goiły się szmat czasu. Nawet tak powierzchowne jak zwykłe zadrapanie. Na szczęście przez takie coś nie mogła się zarazić. Ace westchnęła. Szczerze?
Nie chciała czekać, jeszcze kilku dni, żaby znaleźć się u boku przyjaciółek. Chciała już tam być. Jej myśli rozproszył krzyk. 
- Bez dyskusji! - usłyszała stłumiony krzyk Lorett dobiegający z góry. Ace dopiła herbatę i wychyliła się rozglądając się po korytarzu domu. Chwilę później wkurzona Lorett wparowała przez drzwi. Podeszła do blatu wzięła głęboki oddech i z gorzkim uśmiechem na ustach obróciła się w stronę Ace. 
- Mogłabyś coś dla mnie zrobić skarbie?- zapytała

Promienie słoneczne oświetliły jej twarz, a Ace musiała zmrużyć oczy. Miała wrażenie, że zaraz oślepnie. Popołudniowe słońce przebiło się przez szyby samochodu. Ace czuła jak osuwa się w skórzanym fotelu samochodu. Podniosła się i przetarła oczy. Mark zatrzymał auto, a rudowłosa spojrzała w jego stronę. Mężczyzna poprawił czapkę i zaczął szperać w schowku. Ace wyszła z samochodu i przeciągnęła się oddychając świeżym leśnym powietrzem. Przed nią rozciągała się ogromna metalowa hala przypominająca wyglądem hangar. Srebrna ogromna puszka stojąca pośród lasu otoczona rozległym betonowym parkingiem urosła jak spod ziemi. Ace rozejrzała się i z wyraźną wrogością popatrzyła na las. Wiedziała co się w nim kryje. Usłyszała szczęk metalu i to jak ktoś wypuszcza go z rąk. Ace wiedziała, że ktoś rzucił tym w jej stronę. Po dwóch latach treningu musiała mieć oczy dookoła głowy. Odwróciła się więc i chwyciła przedmiot. Okazało się, że była to jej snajperka. Dziewczyna kiwnęła głową w podziękowaniu w stronę Marka i założyła broń na plecy. Kiedy czuła ciężar czarnego karabinu snajperskiego automatycznie się uspokajała. Doskonale znała ten przyjemny chłód, a jej ciężaru nie pomyliłaby z niczym innym. Mark spojrzał złowrogo w stronę zamkniętych na kłódkę drzwi hangaru. Był to oczywiście wjazd dla ciężarówek im raczej za wejście posłuży mniejsze wejście. Ace zaczęła się powoli kierować ku niemu. Cały czas miała oczy dookoła głowy i zwracała uwagę na każdy nieznany dźwięk. Dobrze wiedziała, że zapach krwi krążącej w jej żyłach i cień, który hala rzucała na parking przed nimi mógł być kuszący dla stworzeń kryjących się w lesie. To dlatego Mark dał jej karabin, aby mogła ich obronić kiedy on nie będzie w stanie tego zrobić. Mark podszedł do drzwi, a w momencie gdy i kroki Ace ucichły dziewczyna usłyszała cichy dźwięk łamanych gałęzi. Nie byłaby zmartwiona gdyby nie wydawał jej się tak bliski. Wiedziała bowiem, że w lesie czai się chmara zombie, a on nic nie mogła z tym zrobić. Jeden krok w las i byłaby martwa. Jednak, że dźwięk, który Ace początkowo zignorowała zaczął się nasilać. Mark nadal mocował się z kłódką szukając odpowiedniego przedmiotu w grubym pęku kluczy. Ace zdjęła karabin z pleców i zaczęła się rozglądać dookoła. Najpierw w prawo. Zbyt małą uwagę przywiązała do dźwięku aby teraz znaleźć jego źródło. Jednak chwilę później dźwięk ponowił się i wtedy Ace była pewna skąd pochodzi. Odwróciła się więc do tyłu i niemal natychmiast oddała strzał. Jedno ze stworzeń zdążyło wyskoczyć z lasku za nimi na osłonięty cieniem parking. Teraz jego ciało padło martwe na asfalt, a głowa oderwana przez rozszarpujące pociski potoczyła się na osłonecznioną część parkingu. Stworzenie już nie czuło bólu, ale kiedy jego głowa potoczyła się na słońce jego skóra natychmiast z brudnej bieli przybrała odcień brązu. Zastygła krew z bulgotem wylała się z jego żył. Wirus zmieniał ludzką krew w substancję o niższej niż przeciętna temperaturze wrzenia i to dla tego chowały się w cieniu bojąc się wyjść na słońce. Nawet jeżeli to nie grzało mocno one nadal się go bały, tak dla reguły, a że były to zwierzęta bezmózgie nie miały zamiaru tego sprawdzać. Mark otworzył drzwi do hali, a w tym samym czasie Ace zastrzeliła jeszcze dwa stwory czające się w lesie, które obnażając kły szykowały się do skoku. Słońce jednak było już znacznie wyżej niż wcześniej. Powoli skok stawał się dla nich niemożliwy. Ace zarzuciła karabin powrotem na plecy wyciągając rude włosy z objęć paska. Mark nadal pochylał się nad kłódką jednak chwilę później zdjął ją z zamka i otworzył drzwi. Metal z jakiego je wykonano przejechał po metalowych płytach jakimi wyścielona była podłoga, wydając piskliwy dźwięk. W hali panował zmrok. Ace sięgnęła za siebie i musnęła palcami rękojeść karabinu jednak w ostatniej chwili zatrzymała ruch. Mark zaczął wymacywać włącznika światła. Jednak wrażenie, że ktoś lub coś tu jest nie opuszczało Ace. Dziewczyna sięgnęła lewą dłonią do panelu celowniczego i nacisnęła jeden z małych przycisków na metalowej konsoli obok holograficznego wyświetlacza. Obraz rozjaśnił się i zajarzył zielenią. Wszystko stało się jasne i dokładne. Ace rozejrzała się wyszukując choćby śladu ruchu, jednak nic nie znalazła, a w tym samym momencie w, którym Ace sięgnęła aby wyłączyć noktowizor Mark zapalił światło. Ace krzyknęła kiedy światło oślepiło jej lewe oko i natychmiast wyłączyła urządzenie. Mark obrzucił ją dziwnym wzrokiem kiedy ta rozmasowywała oko. 
- Noktowizor- powiedziała i mrugnęła kilka razy. 
- Wybacz nie wiedziałem - odparł Mark, a Ace machnęła dłonią. 
- W każdym razie… - dokończył Mark i rozłożył ręce jakby chciał objąć ramionami całą halę. - Witaj w hali VanMarkt. - powiedział. Ace w końcu miała okazję dokładnie przyjrzeć się całemu otoczeniu. Hala była wypełniona produktami różnej maści stojącymi na wysokich ustawionych do siebie równolegle półkach. Bała tak wielka, że Ace ledwo co widziała wyjście po drugiej stronie. Wyciągnęła złożoną na 4 kartkę na, której Lorett zapisała listę rzeczy, które należało kupić przed podróżą. Skrzywiła się gdy rozłożyła kartkę i zobaczyła, ze jest cała zapisana. 
Jakim cudem ona miała to wszystko znaleźć?
- Ja poszukam swoich rzeczy tam a ty idź tam. - Mark wskazał na półki po lewej stronie i skierował się w prawo. Mark był małomówny i Ace powoli się do tego przyzwyczajać. Rozejrzała się zauważając, że na każdej półce napisany był jej dział. Jak artykuły cukiernicze lub wyroby zbożowe. Ace wzięła mały metalowy koszyk i weszła między dwie wysokie półki dokładnie między dwa wyżej wymienione działy. Czuła jak jej wspomnienia powracają. Na zakupach nie była od dobrych dwóch lat. Szła między półkami co chwilę wyszukując na nich produkty ze starannie napisanej przez Lorett listy. W końcu doszła do kruchych ciasteczek z czekoladą. Zaczęła więc wzrokiem skanować półki szukając owego produktu jednak jej wzrok przykuło coś innego. Duża czerwona paczka owocowych cukierków. Doskonale je pamiętała. Pamiętała kiedy pierwszy raz ich spróbowała. Jeszcze dwa lata temu to wspomnienie było wspaniałe, przywołujące na twarzy uśmiech i wywołujące w sercu radość teraz przynosiło Ace jedynie ból. 

 ~*~
Trochę późno co? Cóż przepraszam ale ten dzień nie jest dla mnie najlepszy w dodatku miałam dzisiaj wywiadówkę zabijcie mnie =.= Zęby mnie bolą przez jakieś głupie separacje do aparatu i zaraz wezmę jakieś tabletki bo chyba wykituje ... W każdym bądź razie dziękuję wszystkim, którzy to czytają i komentują wasze wsparcie jest naprawdę nieocenione miśki ;* nie no naprawdę muszę sobie przypomnieć dlaczego tak mówię! hmm... jak sobie przypomnę do następnego piątku to dam wam znać ^.^
__________

CDN

4 komentarze:

  1. Fave i Mia mmmmm.. kocham te Twoje opisy uczuć, odczuwam wszystko to co Twoi bohaterowie i to jest wspaniałe, takie realne, cudowne..

    Wciąż się zachwycam i wątpię żebym kiedykolwiek przestała to robić.
    Rozdział cudeńko, jednak wiesz na co czekam juhuhu :D

    Ps. I nie paplam :D:D:D buzia kochanie :* czekam na dużo przytulanek :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dostaniesz dużo przytulanek moja już w tym głowa! Sama bym chciała dosyć od kogoś tyle przytulanek co one wszystkie :P

      Usuń
  2. Jak zwykle rozdział mnie zachwyca! ;D
    Masz niesamowity talent do pisania.
    Perfekcyjnie opisujesz uczucia dzięki czemu mogę się wczuć w to, co myślą, czują lub mówią bohaterowie ♥

    Czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję zawsze chciałam wpływać na uczucia innych tak jak to robią książki, które czytam cieszę się że mi się udało :D

      Usuń