piątek, 12 października 2012
|2|
~Bezpieczni~
Po pierwsze dziękuję za wytrzymanie tych 11 dni przerwy i za to, że ktokolwiek to czyta :3 Jeżeli macie do mnie jakiekolwiek pytania możecie śmiało je zadawać nie mam zamiaru gryźć, ale chętnie na nie odpowiem ;3
Trzask drzwi rozległ się ogromnym hukiem. Zdyszana upadła na kolana i wzięła serię głębokich wdechów. Byli bezpieczni! Jej brat położył dłoń na jej ramieniu zmuszając Deene do spojrzenia na niego. To był odruch bezwarunkowy. Popatrzyła w jego piwne oczy i uśmiechnęła się. Usiadła na ziemi i odgarnęła grzywkę do tyłu rozglądając się dookoła. Byli w wąskim korytarzu o, ile tak mogła to nazwać. Było to bowiem przejście między placem z, którego wyprowadziła ich tajemnicza Hunterka, a budynkiem zamkniętym na równie szczelne drzwi. Przejście było naprawdę dobrze chronione przez siatki z drutami pod napięciem. Natomiast od góry otaczało ich coś w rodzaju tarczy, wiadomo było przecież, że zombie po mimo, iż były naprawdę bezrozumnymi istotami to i tak domyślą się, że jeżeli nie mogą czegoś obejść to najlepiej na to wskoczyć. Przynajmniej tak myślała z uwagi na to, że wiele razy musiała uciekać przed skaczącym na nią zombie. Usłyszała wybuch, naprawdę głośny wybuch i odwróciła się. Ponad murem wznosiła sie chmura dymu i ognia, nie minęła sekunda, a wybuch powtórzył się.
Drugi raz.
Trzeci raz.
Słyszała go tyle razy, że przestała martwić się o to czy z Hunterką wszystko w porządku. Zrozumiała bowiem, że gdzieś tam za tym murem ktoś próbuje ich uratować.
Precyzyjne cięcie miecza. Rana przecinająca szyję i lepka maź osiadająca na twardym stopie stali i srebra. Tego nie można było już nazwać krwią. Pomimo, że nadal. Była to ciecz płynąca strumieniem z tętnic jej kolor był ciemny, niemal wpadający w czerń. Ona. Poruszała się zwinnie wśród tłumu oblegających ją stworzeń. W niczym nie przypominających tego kim byli kilka lat temu. Teraz były to bezmózgie stworzenia, łyse, blade i łaknące krwi. Padali jeden za drugim gdy ta wykańczała ich precyzyjnymi cięciami mieczy bądź strzałem w gardło z bliskiej odległości. Kluczem było to, aby wiedzieć gdzie należy strzelać. Nie mieli słabych punktów, gdy strzelisz mu w nogę, w rękę czy w serce pozostanie obojętny, bo jego serce pomimo, że nadal. Bije to nie poczuje bólu. Nie rozerwie się na strzępy bo nie musi nic, nie jest już tak ważne. Kluczem był ich rdzeń kręgowy. Gdy zerwie się ich rdzeń kręgowy lub strzeli się prosto w mózg i odetnie połączenie z nim padają niczym trupy którymi z teoretycznego punktu widzenia były. Kolejny wybuch tuż obok niej załatwił kilkunastu przeciwników. Mickey zaczęła robić to na czym znała się najlepiej i co naprawdę dobrze jej wychodziło. Zaczęła wysadzać. Jednak nie rzucała granatami na oślep, nie… ona wiedziała co robi. Wiedziała w które miejsce uderzyć żeby zabić jak najliczniejszą grupę wrogów i żeby przypadkiem nie trafić w czuły punkt drogi i nie posłać grupy wrogów i Mii wprost do kanałów gdzie już nie będzie mogła pomóc towarzyszce.
Nagły i szybki ostrzał padał na ulicę z góry budynków. Obydwie spojrzały w górę, na dachy budynków. Widziały zarys kobiecej postaci stojącej na gzymsie. Nie widziały jednak tego pełnego zadowolenia uśmieszku na twarzy. Unosiła swoją lewą dłoń pokrytą Cyber-siatką, a dwie wieżyczki stojące tuż obok niej co chwilę wystrzeliwały kolejną serię ataków skierowanych na grupę zombie. To był jej sposób aby wesprzeć swoje przyjaciółki na polu walki, innego nie znała. Nie była dobra w walce wręcz przynajmniej nie tak jak Mickey czy Mia. Tak mogła im pomóc, jednocześnie nie będąc na polu walki. Gdy po chwili Mia spojrzała w górę jej przyjaciółki już tam nie było. Ace zniknęła z pola walki.
Deene usilnie próbowała powstrzymać szybki oddech. Chodziła więc w tą i z powrotem, od kraty do kraty. To był jedyny znany jej sposób na uspokojenie się. Do jej wykończonego ciała jeszcze nie docierało, że pierwszy raz od dwóch lat w nocy mogła czuć się bezpieczna, że była przez kogoś chroniona. I to przez kogoś, kto nie mógł zawieść, nie potrafił. To była kobieta, która jednocześnie z bezpieczeństwem reprezentowała sobą nadzieję na odpowiedzi na wszystkie kłębiące się w głowie Deene pytania. Minęły dwa lata odkąd noc przestała być bezpieczna, a ona nawet nie wiedziała dlaczego. Dlaczego to im dane było przeżyć to wszystko i patrzeć na zagładę reszty ludzkości. Dlaczego?
Poczuła delikatny dotyk na ramieniu. Była jak duch, ta piękna rudowłosa kobieta. Dopiero teraz Deene zobaczyła ją w całej okazałości. Była wysoka i zgrabna ta kręcona burza włosów, która służyła Deene za znak nagle przestała się wyróżniać i spokojnie spłynęła falami po ramionach łowczyni. To co teraz przykuwało uwagę Deene były oczy snajperki. Były tak boleśnie znajome, miały taki podobny odcień do oczu jej matki, przynajmniej do póki ona jeszcze żyła. Do póki Deene nie była zmuszona jej zabić.
- Jesteście już bezpieczni Deene. - powiedziała łowczyni swoim mocnym i dojrzałym głosem. Nie oszukujmy się kto nie byłby dojrzały w obliczu takiej wojny. Nawet ona mająca tylko 14 kiedy rozpoczęła się inwazja musiała dojrzeć. Nie miała zamiaru się rozklejać przy łowczyni, ale nie mogła zadać pytań, jej oczy onieśmielały Deene na tyle, aby nie mogła wykrztusić z siebie słowa.
- Jak w ogóle do tego doszło? Nikt nigdy nie… - zamiast niej zrobił to jej brat cały czas będący obserwatorem całej sytuacji. Widział onieśmielenie swojej siostry i całkowicie ją rozumiał więc postanowił przejąć inicjatywę.
- Nikt nigdy wam tego nie wyjaśnił? - Na twarz Ace weszło zdziwienie. Jakby to było coś nowego, cóż żyła wśród ludzi zapoznanych z tą sytuacją. Nie wiedziała, że był jeszcze ktoś kto nie wpadł na Łowców.
- Nikt. Słyszeliśmy tylko wasze ogłoszenia, te które zawsze puszczacie w radiu. - Tak, to miało sens. Nie wpadli na łowców ale wiedzieli o nich przez to ogłoszenie. Komunikat dla ludzi kryjących się i czekających na dobrą nowinę, ludzi mających nadzieję że nie są sami.
- To dosyć długa historia. - powiedziała kobieta odwracając się do nich plecami. Podniosła cyber-siatkę na wysokość zamka w stalowych drzwiach, a te natychmiast otworzyły się na oścież. - Może omówimy to w bezpiecznym miejscu. - Zaproponowała Hunterka, po czym znikła w czeluści za drzwiami. Deene i jej brat podążyli za nią ślepo wierząc w to, że dziewczyna ich ochroni. Miejsce w, którym się znaleźli było dosyć szerokim korytarzem, którego sufit układał się łuk. Deene od razu rozpoznała to miejsce, jak dawno była w metrze? Nagle napłynęła do niej fala wspomnień gdy codziennie w rodzinnym mieście stała na peronie otoczona innymi pełnymi werwy ludźmi, a także przyjaciółmi ze szkoły. Wtedy narzekała na wszystko. Na wczesne wstawanie, na głupie bordowe spódniczki w kratkę i na ciągły tłok w pociągu. Teraz gdy tamto życie było tak odległe zaczęła za nim tęsknić, za tymi wszystkimi znienawidzonymi rzeczami. Tak bardzo brakowało jej starego życia. Teraz to przypominało stację metra jedynie dzięki torom leżącym u jej stóp. Rozejrzała się za nimi był tylko gruz zalewający boczne wyjście sugerując, że należy iść w drugą stronę. Spojrzała w górę na ledwo tlące się światło jarzeniówek to było jedyne co oświetlało im drogę. Ace odwróciła się w jej stronę, gdy zauważyła jak Deene spogląda na gruz zapewne zastanawiając się jak przejście się zawaliło.
- Zdetonowałyśmy pewną część ulicy, ten tunel wyjeżdżał prosto do innego miasta nie chciałyśmy, aby inne zombie dostały się na nasz teren, tamto miasto nie jest zabezpieczone. - odparła łowczyni i zaczęła się kierować w głąb tunelu. Deene i jej ojciec ruszyli tuż za nią. Ace zaczęła się zastanawiać skąd oni pochodzą, wyglądali jej na Teksańczyków, ale Ace nie była dobra w rozpoznawaniu pochodzenia, nigdy nie zajmowała się takimi badaniami. Wolała badać materię organiczną, przypominało jej to dobre czasy kiedy każdym nawet najmniejszym odkryciem w tej dziedzinie chwaliła się matce, która często dawała jej lekcje i uczyła ją o swojej dziedzinie, wtedy to miało pomóc w wytworzeniu szczepionki, a teraz Ace musiała powstrzymać początkowo dobre dzieło swojej matki.
- Więc? - zapytała Deene, miała dosyć niezręcznej ciszy, a to był praktycznie jedyny sposób na powstrzymanie jej. Ace westchnęła pozwalając aby w jednej chwili napłynęły do niej słowa Mii, kiedy wyjaśniała jej wszystko po raz pierwszy ciekawe czy ona też się tak wtedy czuła. Tak zdenerwowana.
- Szczepionka na raka, którą podawano każdemu od wielu lat. - zaczęła Ace nie zatrzymując się nie było czasu do stracenia.
- Mówisz o tej, którą dostałam w szkole, a tato w pracy? Myślisz, że to przez to? Ale przecież ja też ją dostałam, a nie zmieniłam się w to… w to coś. - jej głos załamał się w pół zdania, a ona wypluła ostatnią część zdania jak ostrą papryczkę, która drażniła jej gardło.
- Wszyscy ocaleli są leworęczni to dlatego żyjemy, nasza prawa półkula mózgowa jest silniejsza i wyparła szczepionkę z organizmu. Nie wiemy jak dokładnie to działa wiemy, że to zaawansowany wirus być może nawet w połowie syntetyczny, atakuje układ nerwowy degraduje wyższe funkcje życiowe i być może ktoś steruje tymi stworami. - Powiedziała Ace, to były wszystkie informacje jakie mieli na temat szczepionki, wiedziała, że technologia jakiej używano do wytworzenia szczepionki wyprzedzała znaną jej o wiele lat. Na takim etapie wytworzenie szczepionki graniczyło z cudem.
- Kto? - zapytała Deene ciekawa każdego szczegółu za co Ace jej nie winiła, wiedziała, że gdyby znalazła się na jej miejscu z pewnością zrobiła by to samo.
- Evente. - odparła krótko, ale po chwili znów złapała oddech i dodała.- Zwani także jako odkupiciele. Oni są naszymi jedynym podejrzanymi, jednak nie mamy dowodów na ich winę.
- Ale ścigacie ich? - zapytała Deene jednak Hunterka tylko pokręciła głową.
- Cóż powiedzmy, że ostatni raz nie skończył się zbyt dobrze dla obu stron więc staramy się nie wchodzić sobie w drogę. - Jej głos był zniesmaczony, co sugerowało, że odkupiciele nacisnęli jej na odcisk i naprawdę nie miała ochoty rozmawiać o nich, a przynajmniej nie potrafiła bez zgryźliwego tonu.
- Więc dajecie im dalej zmieniać ludzi w zombie?! - Wykrzyknął brat Deene przerywając marsz. Ace bez słowa weszła na schody prowadzące do wyjścia z metra, ale zatrzymała się przy stalowych drzwiach na samej górze i walnęła pięścią w ich powierzchnie. Huk rozległ się między pustymi ścianami. Mrugające błękitne jarzeniówki wytworzyły na jej rdzawych włosach fioletowe refleksy. Drżała. Była wściekła. Słowa jej brata, były kpiące i niewdzięczne, pomimo tego, że przed chwilą ona i jej przyjaciółki ryzykowały dla nich życiem.
- To zdarzyło się z dnia na dzień! Nikt nie został zmieniony w Zombie od tego czasu! - Warknęła. Brat Deene cofnął się o krok, a ona sama westchnęła czuła się przytłumiona przez głupotę własnego ojca. Był uparty jak osioł ile razy mówiła mu, żeby strzelał w kręgosłup to tego upierał się, że serce to czułe miejsce każdego człowieka! Problem był w tym, że ich przeciwnicy już dawno przestali być ludźmi. Ace wyprostowała się i jeszcze raz stuknęła drzwi z tym, że z pomocą Cyber-siatki, spokojniej, delikatniej. Drzwi otworzyły się.
- Zapraszam księżniczko. - Jej ton był przesiąknięty sarkazmem, ale pomimo jej zaproszenia poszła przodem po raz kolejny każąc im oglądać jej idealną wysportowaną sylwetkę w obcisłym czarnym kostiumie i długi czarny karabin snajperski, który Deene wydał się naprawdę specjalistyczny. Sprzęt Hunterów musiał być specjalistyczny, wzięli cały sprzęt od bandy napakowanych zombie, którzy niegdyś zwani byli wojskiem. Ace musiała mieć jeden z najbardziej specjalistycznych karabinów na świecie. Sięgnęła dłonią w kierunku ściany i przełączyła światło sprawiając, że pomieszczenie rozbłysło. Rozejrzała się, wszystko było w tym samym stanie w jakim je zostawiła. Płytki były białe, ale lekko rozbite i brudne. Nikt nie dbał o porządek w ich piwnicy- połączeniu zbrojowni i garażu. Po ich prawej stało kilka motorów puste było jedynie miejsce przy mosiężnych stalowych drzwiach garażowych. Mia i Mickey jeszcze nie dotarły jednak nadal. Widziała ich czujniki na swojej Cyber-siatce. To ją uspokajało. Spojrzała na prawo, cała ściana była pokryta bronią wszelkiego kalibru, a blat przed nią nożami i mini bombami Mickey. Ace zdjęła karabin z pleców po czym powiesiła go na samej górze. Odłożyła pas z amunicją na blat to samo zrobiła z pistoletem i dwoma nożami. Deene była pod wrażeniem. Ace była niepozorną osóbką, a dźwigała arsenał broni, jakim nie pogardziłby terrorysta. W końcu jednak obróciła się i spojrzała od razu na Deene. W jej wzroku nie było pogardy, smutku, złości i nienawiści, ale coś w rodzaju uśmiechu. Przez ten akwamarynowy kolor jej oczu, przed oczyma Deene stanęła jej matka. Matka, która już nie istniała.
- Chodźcie na górę. Odpoczniecie. - powiedziała, a Deene tylko lekko uśmiechnęła się. Od jak dawna nie brała prysznica?
- Dziękuję za to co dla nas robisz. - powiedziała kiedy oboje posłusznie podążyli za Ace w stronę schodów ukrytych za ścianą pełną ekwipunku. Były metalowe, a przez to, że otoczone były czerwoną cegłą przywodziły na myśl schody pożarowe.
- Wiesz Deene to moja praca. - Hunterka uśmiechnęła się i poprawiła biały szalik przykładając go do ust. Był zakurzony, będzie musiała go uprać. Zacisnęła na nim palce, a fala wspomnień napłynęła. Nie chciała się rozstawać z dotykiem tkaniny.
- Ten szalik, nie jest ci w nim za gorąco? - zapytała brązowowłosa. Ace obróciła lekko głowę nadal nie zatrzymując się. Uniosła brwi w wymowny sposób po czym zachichotała, jakby przyznawała jej rację.
- To pamiątka po kimś bardzo ważnym. - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Ten uśmiech był przesiąknięty bólem, tak bardzo, że Deene przestała widzieć w nim uśmiech. Ideą uśmiechu była radość, a ona nie widziała go na twarzy Ace. Weszli na górę, a Ace nacisnęła przycisk na balustradzie schodów. Egipskie ciemności jakie mieli przed sobą nagle roztoczyła jasność. Wnętrze budynku było stare. Ściany były wykonane z czerwonej cegły i niepokryte niczym. To było jedno wielkie pomieszczenie. W prawym rogu znajdowała się mała kuchnia ze stołem i czterema krzesłami. Obok niej roztaczał się spory salon. Na lewo Denne zauważyła ścianę nie łączącą się z żadną inną. Ściana była pokryta zdjęciami a przy niej postawiona była mała komoda tak, że pokryta przeróżnymi przedmiotami. To musiały być pamiątki tych dziewczyn po ich dawnym życiu. Za ścianą znajdowały się trzy niepościelone łóżka z szafkami nocnymi. Każdy mebel wydał się Deene stary, ale to dodawało mieszkaniu tego tajemniczego uroku, tego samego jaki roztaczały wokół siebie Hunterki. Każde okno przysłaniały rozsuwane metalowe zasłony, nawet świetlik roztaczający się nad niemal całym mieszkaniem. Ace weszła w głąb mieszkania pewnym krokiem niczym prawdziwa pani domu.
- Powinniście odpocząć, przygotuje dla was ubrania powinniście się wykąpać. - powiedziała. Pokazała na drzwi obok kuchni zapewne prowadzące do łazienki. Podczas gdy ona zaczęła grzebać w komodzie. Oboje- Deene i jej brat- czuli się nieswojo w tym mieszkaniu, a to najwyraźniej rzucało się w oczy ponieważ Ace podniosła na nich oczy, uśmiechnęła się po czym dodała.
- Czujcie się jak u siebie w domu.
_________________
CDN
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aaaaaa tyle czasu.. tyle czasu czekać na kolejny rozdział! Powinnam Cię za to ukarać hahaha (ale to dziwnie zabrzmiało) .. czy mówiłam Ci już że zaczynam się irytować tym że nie mogę Cię skrytykować? Nie mówiłam?
OdpowiedzUsuńNo to mówię! Chociaż teraz skrytykuję!!
Za długo czekam :D:D:D no i tyle z krytyki :D:D czekam na więcej :*:*:*
<3!
OdpowiedzUsuńKocham To! ;*
dziękuję ;3 mam nadzieję, że reszta rozdziałów też będzie się podobała ;*
UsuńOch, na pewno będzie się podobała ♥! ;**
OdpowiedzUsuńPolubiłam twojego bloga, twoje rozdziały czyta się lekko i przyjemnie :) Tylko szkoda, że musiałam tak długo czekać na rozdział >.< Ale spoko, rozumiem :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać o since-fiction, tym bardziej pokochałam twojego bloga :) Pozdrawiam cię serdecznie i życzę dużo weny i czytelników! :)
Jak znajdziesz chwilkę to zapraszam do mnie :P
Zapomniałabym!
UsuńDodaję twojego bloga do linków w dziale "Przyjaciele" :)
Dziękuję na pewno przeczytam i napiszę ci wiązankę moich rozważań z tego co na razie przeczytałam wiem, że wszystkie będą pozytywne ;3
OdpowiedzUsuńCześć :) Dzięki za opinię na moim blogu, bardzo się cieszę że opowiadanie się spodobało :)
OdpowiedzUsuńCo do twojego pytania - przeczytałam całą serię chyba po trzy razy xD Uwielbiam ją :D Widzę, że też ją czytałaś :D Co bardzo mnie to cieszy :P Pozdrawiam :*
Nie przeczytałam jeszcze całej niestety bo ciągle ktoś wypożycza ją w bibliotece, a jest taka świetna, że po prostu ganiam ludzi po całej szkole pytając się kiedy skończą xd
UsuńHeh :P Biedna jesteś :/ Ja też czytałam ją przeszło rok (zanim pojawiła się ostatnia część to trochę potrwało :P)
UsuńJak masz taką możliwość, możesz założyć konto w innej pobliskiej bibliotece, jak nie to będziesz musiała trochę poczekać :P Pozdrawiam!
PS; u mnie pojawił się new, jak masz czas to zapraszam :)
Życzę ci dużo cierpliwości, bo na pewno ci się przyda :)
A rozdziały jakoś same nachodzą mi do głowy :) Zależy jak wena przyjdzie i czy mi się chce pisać ^^ Teraz już będę musiała dodawać tylko dwa razy w tygodniu, bo nie znajdę tyle czasu by ciągle siedzieć na blogach :P Codziennie jakiś wyjazd, przyjadę i już nic mi się nie chce :P
OdpowiedzUsuńjejku! ja już tak dawno to przeczytałam i okazało się że nie napisałam komentarza idę do kościoła... popełniłam grzech bo nie pochwaliłam tej wspaniałej notki!
OdpowiedzUsuńrozdział super extra hiper najlepszy! i co tam jeszcze chcesz ;p brak mi słów...po prostu brak słów...xd
Hahahahaha okej pomodlę się na czuwaniu za twoje grzechy ty bezbożnico XD ;P
OdpowiedzUsuń