piątek, 15 lutego 2013

|16|


~Ulice Chicago~

Czarne błyszczące ślepia wbiły swój bystry wzrok w ulicę. Ich właściciel przechylił lekko swoją główkę. Do tej pory nie patrzył się na nic innego jak tylko wolno chodzące istoty o zielonkawej cerze i wystających żyłach. Poruszali się wolno i niezdarnie, ale czasem potrafili dorównać kroku jego skrzydłom, kiedy tylko chcieli. Niekiedy jego czarne oczy spotykały się z ich bladymi ślepiami przyćmionymi mgłą. Nie zwracał na nich najmniejszej uwagi, tak samo jak oni na niego. Dziś jednak napotkał coś o wiele ciekawszego, byli podobni do tych, którzy szwendali się po ulicach odkąd pamiętał. Ich cera miała żywy kremowy kolor, a ich oczy w niczym nie przypominały bladych zamroczonych ślepi. Byli żywi. Jedna z nich kobieta w długich prostych brązowych włosach, na które naciągnięta została czarna dzianinowa czapka spojrzała w górę. Miał rację, jej kawowe tęczówki były nieporównywalnie bardziej intrygujące niż tamte puste oczy. Uśmiechnęła się, a lewy kącik jej ust wykrzywił się bardziej niż prawy. Odleciał, a jego krakanie rozeszło się po okolicy. Mickey jeszcze przez kilka sekund patrzyła jak czarny kruk szybuje wśród wysokich budynków, po czym jej umysł znów ogarnęła jedna i niezmienna od kilkunastu minut myśl. Przeżyć. 
Wyjrzała zza rogu starając się nie wychylać za nadto. Miała rację grupa trupów stała pochylona nad czymś zapewne nad jakimś wilkiem lub innym zwierzęciem. Wydawało się, że kończyli już swój posiłek. Było ich pięciu, ale ich liczba nie miała dla Mickey najmniejszego znaczenia. Każdy z nich był w końcu tak samo głupi. Wzięła wdech i mogła przysiąść, że już stąd czuje ten okropny smród. Za każdym razem kiedy widziała zombie do jej nozdrzy docierał zapach ich rozkładających się ciał i brudu. Poczuła jak obiad podchodzi jej do gardła. Szybko przełknęła ślinę, musiała się skupić. Znów przywarła do ściany. Obróciła się. Patric i Nilam przykucali obok niej czekając na reakcję. Machnięciem ręki dała im znać, aby uruchomili bombę. Wydawało jej się, że Patric skinął głową, kiedy podniósł swoją cyber-siatkę, jednak nie za bardzo interesowały ją szczegóły. Interesował ją tylko huk, który rozległ się za nimi kilka sekund później. Wyjrzała.
Bingo! To działa! Trupy natychmiast odwróciły się w stronę dźwięku i podążyły do niego. Niektóre robiły to nawet szybko, a niektóre wlokły się za nimi. Nie miało to jednak znaczenia. Ważne, że nie myślały o niczym innym jak tylko podążać w stronę huku nie odwracając się. Mickey wzięła głęboki wdech. Zgodnie z jej wytycznymi trupy powinny zorientować się, że coś jest nie tak po trzech minutach, nie należało więc tracić czasu. Wyjrzała raz jeszcze i wyciągnęła desert eagle z kabury, od tak dla pewności. Na sekundę obróciła głowę i machnęła nią w stronę przeciwległego budynku niegdyś będącego kawiarenką. Był to ceglany budynek z powybijanymi witrynami. Przed nim stały metalowe stoliki, na których niegdyś ludzie przysiadali na popołudniową kawę. Najpierw wolno przeszła kilka kroków przykucnięta, jednak potem zauważyła, że po przeciwległej stronie nadal znajdują się trupy, byli jednak zbyt odlegli by ich wyraźnie dostrzec, wolała jednak przyspieszyć kroku. Słyszała także jak przyspieszają jej towarzysze. W końcu przedostali się na drugi koniec ulicy i dziewczyna odetchnęła z ulgą. 
Nie odzywali się praktycznie całą drogę, woleli nie zwracać na siebie większej uwagi niż było to konieczne. Nilam także nie kwapił się do rozmowy, jednak Mickey miała wrażenie, że był przyzwyczajony do cichego poruszania się. Podczas skradania jego buty nie wydawały żadnego dźwięku, choćby najcichszego. Zaczęła się zastanawiać kim był Nilam zanim wstąpił do łowców. Koniec końców takich umiejętności nie można nauczyć się w dwa lata co najwyżej udoskonalić. Może był szpiegiem? A może po prostu miał takie hobby? Cóż takie wiadomości posiadał tylko Nilam lub jego żona, znajdująca się teraz pod opieką Mii i Ace. Z drugiej jednak strony każda historia ludzi którzy przetrwali była tak przesycona smutkiem i melancholią, że Mickey nie miała najmniejszej ochoty tego słuchać, jednakże ciekawiło ją to. Spojrzała na swój nadgarstek, naprawdę wyglądał jak jakiś halloweenowy makijaż. Patric mówi, że wygląda jak oderwana i przyszyta powrotem, cóż śmiała się z tego, ale w rzeczywistości tak było. Spędziła osiem godzin, próbując odzyskać swoją dłoń, miała przynajmniej na tyle szczęścia aby tego nie pamiętać. 
- Tam! - prawie krzyknął Nilam. Mickey obróciła się i uciszyła go wzrokiem mówiącym: Co ty do cholery wyprawiasz?!. Nilam jednak nie przejął się tym i chcąc zwrócić jej uwagę wyciągnął dłoń w pewne miejsce. Mickey westchnęła, ale powiodła wzrokiem za jego wskazującym palcem. Po drugiej stronie ulicy jakieś dobre 100 metrów od nich znajdował się nieduży sklep. Nad drzwiami wisiał wyblakły szyld. “U Mont’ego”. Wyglądał na spożywczak i oby się nim okazał, wystrzelili już dosyć petard hukowych. Dziękowała bogu, że znaleźli się na prostej ulicy bez żadnych rozwidleń, żaden trup nie mógł ich tutaj zaskoczyć. Podniosła się, nie było się przed czym kryć po za tym tak szybciej dotrą do sklepu. Nie dawała nawet znaku chłopakom po prostu zaczęła biec, a oni podążyli za nią. Zmusiła swoje ciało do pracy na najwyższych obrotach jednak dla łowców była to norma, w końcu musieli umieć zwiewać od hord nieumartych, taka robota. I tak dosłownie w minutę dotarli pod sklepowe drzwi. 
Patric podszedł bliżej i pociągnął za klamkę. Drzwi ani drgnęły. Pchnął je, także nic, po chwili popatrzył się dokładniej na drzwi i zauważył ciężką stalową kłódkę. Przykucnął i obrócił zamek w dłoni. Westchnął i zwrócił się do Nilama stojącego obok. 
- Nie masz przy sobie czegoś co mogłoby otworzyć zamek? - zapytał nieco rozbawionym tonem. Nilam uśmiechnął się krzywo i zaczął grzebać w kieszeni, a kiedy wyciągnął z niej dwie wsuwki przykucnął obok Patrica. Włożył wsuwki do zamka i zaczął nimi obracać. 
- Może udałoby się… - mruknął bawiąc się zamkiem. Mickey stojąca za nimi westchnęła. I licz tu na faceta kiedy trzeba coś rozwalić. Schowała pistolet do kabury i sięgnęła do metalowego narzędzia przy pasie. Czerwony oskard z dwoma ciężkimi i grubymi ostrzami leżał idealnie w jej pewnej dłoni. 
- Dobra baby odsuńcie się! - warknęła dziewczyna, a mężczyźni jakby mimowolnie otworzyli jej drogę. Usłyszeli świst i po chwili ciężkie haczykowate ostrze oskarda spotkało się z oporem żelaznej kłódki, natychmiast jednak pokonało je. Przecięta kłódka z brzdękiem opadła na chodnik, a Mickey nie chcąc tracić więcej czasu wyważyła drzwi mocnym kopniakiem. Nieco oszołomiony całą sytuacją Nilam wstał i zwrócił się do Patrica. 
- Kobieca ręka, co? - burknął bardziej niż zapytał. Patric uśmiechnął się, z początku każdy musi się przyzwyczaić do porywczego charakteru Mickey. Uśmiechnął się więc krzywo i podążył wzrokiem za brunetką, która już zabrała się za przeszukiwanie sklepowych półek. Tak jak podejrzewał był to mały sklep pełen zaopatrzenia, Mickey bowiem pamiętała, że tam chowały jedzenie na czarną godzinę, więc miejsce było wręcz wypełnione pokarmem wszelkiej maści. Zanim jeszcze przekroczyli próg sklepu Mickey spiorunowała ich wzrokiem. Podniosła paczkę M&M’sów i z całą siłą jaką z siebie wykrzesała rzuciła nią prosto w Patrica. 
- Słyszałam. - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Patric posłał jej gniewne spojrzenie gdyby nie to, że chociaż jeden okrzyk może zwabić tu trupy wydarłby się na Brosę ze trzy razy jak nie więcej. Patric westchnął i wpakował paczkę cukierków do plecaka. 
- Bardzo lubisz się nade mną znęcać co nie? - zapytał zgarniając z półek kilka zupek chińskich na raz. Brosa uśmiechnęła się zza półki po drugiej stronie. Podniosła oczy na Patrica nadal nie przestając pakować konserw i tego typu żywności. Jedyną ich szansą na zdobycie chleba była mąka, więc i to będą musieli znaleźć. 
- Kocham cię wnerwiać przecież wiesz. - powiedziała półszeptem, aby tylko mógł to usłyszeć. Patric westchnął przeciągle, a Mickey posłała mu całusa w odpowiedzi. Na tym polegały ich relację na wzajemnym dogryzaniu sobie, coś co oni uznawali za okazywanie sympatii. Dla Mickey Patric był przyjacielem, ale tylko w ten sposób potrafiła to okazać. Brunet przeszedł na drugi koniec sklepu w poszukiwaniu mąki, a Mickey skończyła pakować konserwy. Odwróciła się, cały czas chodziło jej to po głowie. 
- Hej Nilam kim byłeś za nim dołączyłeś do łowców? - zapytała Brosa kiedy podeszła do niedziałającej chłodziarki przy, której buszował Nilam. Szukał wody dla Akasy, naprawdę martwił się o ranną żonę. Przywoływało to wspomnienia sprzed trzech lat, wspomnienia, które teraz wywoływały cierpki uśmiech na ustach Mickey. 
- Dzieckiem - stwierdził Nilam posyłając dziewczynie uśmiech. 
- A więc twoi rodzice należeli do łowców. Tak jak Mii. - stwierdziła Mickey z uśmiechem.
- Niezupełnie, jestem sierotą, łowcy po prostu uratowali mnie od sierocińca. Dali dom, tożsamość, wykształcenie, wszystko po to, abym teraz mógł się im odwdzięczyć. - odparł zapinając torbę wypełnioną piciem. Odwrócił głowę w stronę Mickey i spojrzał jej w oczy z delikatnym uśmieszkiem na ustach. - Akasa to moja jedyna rodzina, dlatego muszę o nią dbać. - odparł i uśmiechnął się na wspomnienie czarnowłosej małżonki. Mickey założyła ręce na piersi. 
- Ja od 3 lat nie słyszałam wieści od moich rodziców i brata, wyparli się mnie kiedy byłam w więzieniu. - Nilam lekko otworzył usta, ale Mickey spodziewała się takiej reakcji. Każdy tak reagował, no może prócz Patrica, on był bardziej wkurzony niż zaskoczony. Po chwili Nilam zamknął usta, tym samym przypominając samemu sobie, że zachowuje się niestosownie. 
- Byłaś w gangu? - zapytał. Mickey wyglądała mu na taką, silna, feministyczna, a jednocześnie na swój sposób urocza, może nie dla niego, w końcu miał żonę, ale gdy o tym pomyślał od razu mimowolnie przeniósł wzrok na Patrica, miał wrażenie, że łączy ich więcej niż przyjaźń. Mickey z uśmiechem potrząsnęła głową. 
- Nie, w wojsku. - odparła spokojnie z uśmiechem na ustach. Rozbawiły ją podejrzenia Nilama. Wyglądała na członkinie gangu? 
- Jakim cudem ktoś z wojska trafił do więzienia? - zapytał Nilam. Mickey nie wyglądała na kogoś, kto zabiłby z zimną krwią. Primo - Mickey nie zdradziłaby swoich. Dziewczyna oparła się o opustoszałe sklepowe półki. Do jej umysłu zaczęły napływać wspomnienia, które instynktownie przyzwała. Zagryzła dolną wargę kiedy w jej umyśle pojawił się obraz uśmiechniętych bursztynowych tęczówek. 
- Byłam saperem - zaczęła dziewczyna, za każdym razem kiedy kogoś poznawała musiała opowiadać tą historię, wyryła się w jej umyśle niczym tatuaż. - Ja i mój oddział mieliśmy podłożyć bombę na jednej z wysp, konkretniej ja miałam, kiedy inni na powierzchni zajęli się dywersją. Miałam podłożyć bombę w podziemnej jaskini z dostępem do wody. Okazało się jednak, że nie znałam takiej bomby, wyglądała jak zwykły prosty wojskowy model jednak kiedy ją podłączyłam okazała się bombą czasową, której odłączenie prowadziło do natychmiastowego wybuchu. Kazałam moim towarzyszom uciekać, ale oni się nie zgodzili, powiedział, żebym ratowała siebie - Nilam od razu wyłapał jej zachowanie, kiedy wypowiadała końcówkę tego zdania. Mocniej zacisnęła palce na ramionach, jej głos zadrżał, a oczy wbiły nieobecny wzrok w ziemię, Nilam pomyślał, że chodziło o “niego”. Nie był jednak wścibski, widać było, że Mickey wyraźnie nie chce rozmawiać o świętej pamięci mężczyźnie. - Do ostatniej sekundy próbowałam to zatrzymać jednak nie dało się, wskoczyłam na wody i praktycznie nic się nie stało. - powiedziała z cierpkim uśmiechem na ustach. 
- Praktycznie? - zapytał, a lewy kącik jego ust poszedł w górę. - Podliczysz? - zapytał. Mickey uniosła wzrok na sufit przypominając sobie każde złamanie i ranę, którą podliczył jej lekarz w szpitalu, kiedy wybudziła się ze śpiączki farmakologicznej. 
- Miałam trzy złamane żebra, wstrząs mózgu. Złamaną nogę, kilka głębokich ran w okolicach żołądka no i oderwało mi dłoń. - powiedziała pokazując Nilamowi prawy nadgarstek, nawet po trzech latach szrama z widocznymi wgłębieniami w miejscu szwów wyglądała okropnie. 
- I ty mówisz, że nic ci się nie stało? Straciłaś rękę. - skwitował Nilam, a w odpowiedzi otrzymał szeroki uśmiech Mickey. W tym momencie jednoznacznie stwierdził, że nigdy nie zrozumie kobiet. Mickey była skrajnym przypadkiem, z zewnątrz piękna i pociągająca, jednak jej natura i umiejętności zwykle przypisywane były tylko mężczyznom. 
- To jest Mickey, jej nigdy nie zrozumiesz. - rzucił Patric kładąc dłoń na głowie niemal dziesięć centymetrów niższej Mickey. Dziewczyna wystawiła mu język, a w odpowiedzi mężczyzna poszerzył swój uśmiech. 
Rozległ się pomruk, najpierw głośny, ale pojedynczy, a następnie zawtórowała mu cała seria. Niczym krwawa ballada. Znajomość tych dźwięków sprawiła, że krew w ich żyłach omal nie zakrzepła. Mężczyźni odruchowo sięgnęli do kabur, a palce Mickey zacisnęły się na rączce oskarda. 
Za sklepowymi drzwiami niedbale otworzonymi na oścież niedługo będzie można zobaczyć niosący śmierć pochód. 
- Zmywamy się- szepnęła Mickey odruchowo cofając się do tyłu. Mężczyźni zawtórowali jej skinięciem głowy. Nilam rozejrzał się uważniej po pomieszczeniu. Zauważył tylne wyjście za sklepową ladą, zapewne prowadziło na zaplecze, a zaplecze do wyjścia dla pracowników. Taka mała logika. 
- Na zaplecze. - szepnął w odpowiedzi i dał im znak ruchem dłoni, aby szli przodem. Mickey popatrzyła to na Nilama, to na Patrica, czuła ścisk w żołądku, nie wiedzieli jak daleko jest horda, jak mało czasu mieli? Nie chciała zostawiać Nilama z tyłu. 
Jej wahania trwały jednak tylko ułamki sekund, Nilam był wyszkolonym łowcą, da radę uciec w odpowiednim momencie. Chwyciła więc Patrica za nadgarstek i pociągnęła do tyłu. Chłopak dotrzymał jej kroku, a ona puściła jego nadgarstek. Prześlizgnęli się przez ladę i otworzyli drzwi na zaplecze, jeszcze raz spojrzała na Nilama. Wszystko będzie w porządku. Powtarzała jak mantrę. Zaplecze było puste i schludne, najwyraźniej nikogo nie było tu pierwszej nocy apokalipsy. To były przecież najgorsze chwile. Patric szybkim krokiem  doszedł do drzwi. Kłódka. Tym razem jednak nie próbował manewrować zamkami. Za mało czasu. Zamiast tego odsunął się, a na jego usta wstąpił rozbawiony uśmiech. 
- Czyń honory. - powiedział z uśmiechem. Mickey od razu zrozumiała o co chodziło, wyciągnęła broń z kabury przy pasie i wpasowała rączkę z swoją dłoń. Uniosła ostrze do boku i płynnym ruchem przecięła stalową kłódkę, która z brzdękiem opadła na metalowe płyty podłogi. 
- Możemy się zmywać. - stwierdził Nilam wchodząc na zaplecze. Ostrożnie i cicho zamknął za sobą drzwi, oczywiście gdyby się nie odezwał Mickey i Patric, nawet nie zauważyliby, że jest za nimi, w końcu to mistrz cichego poruszania się. Dziewczyna uśmiechnęła się przelotnie i kiwnęła głową. Patric otworzył drzwi, a przed nimi pojawiła się wąska alejka, między sklepem, a kamienicą z czerwonej cegły. Brunet rozejrzał się i zamarł. 
Trupy. W dodatku po obu stronach. 
- Chyba jaja sobie robicie!- skwitowała Mickey starając się nie krzyczeć. 

_________

CDN

~*~

Tak możecie mnie zabić, mogę wam nawet dać siekierę albo linę, ale no...nie bijcie? I oto zasada nigdy nie wierzyć Novie jeżeli mówi, że wena wróciła, tak to złota zasada :D Dobra, dobra jak wam minęły walentyki co? jeżeli nikt was nie przytulił to ja mogę, bardzo chętnie :) Ah i wiem Maroona, Maroona, ale spokojnie w następnym rozdziale się pojawi :3 No, a co do weny, to małymi kroczkami po za tym to co teraz pisze nie wydaje mi się tak dobre jak było przed moją "przerwą", ale ok, przynajmniej coś jest xd Tak więc do zobaczenia w następnym tygodniu, mam nadzieję :D



3 komentarze:

  1. Spoko, na przyszłość zapamiętam sobie, że mam Ci nie wierzyć hahaha :D no i fakt każdy chce Maroona, ale cóż ja na to poradzę że on jest taki mrauu :D (boże odpierdziela mi już)
    A tak na serio, nie wiem jak to robisz ale każda Twoja męska postać (damska w sumie też) mnie rajcuje (Leo ma szczególne miejsce - nie zapomniałam o nim :D).. no ale wróćmy do tematu.

    Każdy rozdział który wstawiasz dostarcza mi emocji do ostatniego słowa, ja też tak chce!!!!!! :D:D:D
    No nic będę czekać na nawroty weny i będę czekać na piątek! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja poradzę, że każda postać szczególnie Leo cię rajcuje nic nie poradzę :3 Może gdybym założyła każdemu kaptur to by cię każdy jak Leo rajcował... tak to na pewno to :D
      PS. Skończyłam rysunek :*

      Usuń
  2. fajnie prowadzisz blog, uwielbiam takie, a tak pozatym masz talent! ja dopiero zaczynam i przydalaby mi sie jakas opinia wiec jak masz chwile zajrzyj tu: luckymemory.blogspot.com z gory ogromne dzieki! :)

    OdpowiedzUsuń