piątek, 4 stycznia 2013

|13|


~Chcę się jej pozbyć~

    Ace zmrużyła oczy kiedy mała latarka lekarki zaczęła świecić prosto w jej źrenice. Kobieta jednak swoim łagodnym głosem kazała jej znów je otworzyć. Kręciło się w jej głowie, a czując ciepło miękkiej pościeli pod swoimi dłońmi myślała jedynie o śnie. Zaraz po tym jak wydostała się na brzeg musiała stracić przytomność, widocznie woda budziła ją na tyle, aby nie utonęła. 
- Dobrze! - powiedziała lekarka zadowolonym głosem- Wygląda na to, że wszystko jest w porządku! - Oczywiście nie kierowała swoich słów do Aceleve, wiedziała bowiem, że dziewczyna jest półprzytomna. Kierowała je do Mickey. Brązowowłosa siedziała na krześle obok łóżka Aceleve i posyłała w jej stronę ciepły uśmiech. Kolejny raz widziała rudowłosą w tak kiepskim stanie. Miała niemałe rozcięcie na czaszce, które powodowało koszmarne i nieustanne ataki migreny. 
- Dziękuję doktor Chaka. - odparła Mickey wdzięcznym tonem. Kobieta w białym kitlu poklepała Mickey po ramieniu po czym skierowała się powrotem do recepcji. Niedługo kończyła się jej nocna zmiana i kobieta myślała już tylko o ciepłym łóżku w swoim domu. 
Mickey skupiła niewyraźny wzrok zaspanych oczu na rudowłosej przyjaciółce, która rozłożyła się na pościeli uważając na każdy ruch głowy. Brązowowłosa zmusiła się do uśmiechu. Rudowłosa odpowiedziała kwaśną miną. 
- I masz zamiar siedzieć tu tak całą noc? - zapytała z niemałym rozbawieniem. Mickey wolno kiwnęła głową.
- Prędzej chyba zaśniesz. - zaśmiała się dziewczyna, a Mickey odpowiedziała przedrzeźniającą miną. 
- Nie martw się jak będę się nudzić wystarczy, że sprowokuję Patrica - powiedziała z uśmiechem wskazując na bruneta, który także półprzytomny rozłożył się na łóżku obok. Zasłonił oczy przed światłem jasnych jarzeniówek. Właśnie usiłował zasnąć. I wtedy przyszedł jej do głowy niecny i mało skomplikowany plan. 
Przyłożyła palec do ust nakazując przyjaciółce ciszę, ta uśmiechnęła się figlarnie i pokiwała głową. Ace położyła głowę na poduszce i już czuła, że zaczyna zasypiać. Jej powieki kleiły się do siebie jakby nasmarowane klejem. 
         Mickey podeszła na palcach do niczego nieświadomego Patrica. Jej uśmiech powiększał się z każdą następną sekundą. Wzięła jego kołdrę w dłonie i mocnym ruchem pociągnęła za nią. Efekt był natychmiastowy. Patric sturlał się z łóżka mając naprawdę nieprzyjemną pobudkę zawartą w jednym mocnym uderzeniu o podłogę. Krótki jęk wydobył się w jego krtani po czym drżącymi dłońmi chwycił łóżka i spróbował wstać. Całej tej scenie towarzyszył donośny śmiech Mickey. Drżący ze wściekłości Patric wstał i zmroził dziewczynę wzrokiem. Jednak ta nadal śmiała się nawet nie próbując powstrzymać niekontrolowanego wybuchu. Patric zacisnął pięści i zagryzł zęby gotowy do wybuchu, miał bowiem ochotę wydrzeć się na pół szpitala i był pewien, że swoim krzykiem obudzi zmarłych z okolicznych grobów. Wtedy jednak przeszkodził im spokojny głos próbujący ich rozdzielić i to najciszej jak się dało.
- Skończcie te przepychanki i idźcie do domu! Tam będziecie się mogli zabijać do woli. - Uświadczyła Mia hardym tonem, kiedy razem z Favem weszli na salę. 
Oboje - Mickey i Patric- odwrócili się w ich stronę w przeciwieństwie do nich nowo przybyli wyglądali na wypoczętych. Jakby byli naładowani świeżą energią. Patric nie mogąc się powstrzymać po prostu zdzielił Mickey po głowie tak, aby dziewczyna dostała swoją nauczkę. 
- Teraz możemy iść - oznajmił z uśmiechem kiedy brunetka rozmasowywała bolące miejsce na czaszce. Zmusiła się jednak do uśmiechu widząc jej czarnowłosą przyjaciółkę u boku Fava. Jakaś część jej nadal chciała zobaczyć ich kiedyś razem. Naprawdę razem nie jako przyjaciół, jako parę, pragnęła po prostu szczęścia przyjaciółki. Wiedziała jednak, że to nie może być proste. 
Odwróciła się jeszcze, aby pożegnać rudowłosą dziewczynę - przyczynę tego zbiorowiska - jednak ta, pogrążona we śnie prawdopodobnie nie zauważyła nawet przyjścia Mii i Fava. Mia i Mickey wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. 
- Mówiła coś na temat Maroona? - zapytała Mia. Pamiętała, że wskoczył za nią do zbiornika i była mu za to niezmiernie wdzięczna, gdyby nie on Ace prawdopodobnie już by nie żyła. Nie cieszył ją jedynie fakt, iż chłopak był odkupicielem, zupełnie jej to nie pasowało. Chciała szczęścia przyjaciółki, a przez ten jeden drobny fakt jej szansa na szczęście została bezpowrotnie rozwiana. Mickey kiwnęła głową zwracając na siebie uwagę Mii i Fava. 
- Powiedziała, że obiecał jej kolejne spotkanie. - Mia i Fave wymienili spojrzenia. Oczywiste było, że nie powiedzą o tym nikomu, bowiem Ace oskarżona zostałaby o zdradę i prawdopodobnie wygnana z poczetu łowców, co do Maroona … cóż nie znali procedur odnośnie zdrajców odkupicieli jednakże mogli podejrzewać, że kończy się to dla nich znacznie gorzej niż zwykłe wygnanie. 
- Powiedziała kiedy? - zapytał Fave kładąc dłoń na ramieniu Mii. Mickey jednak pokiwała przecząco głową. Wzrok wszystkich spoczął na śpiącej Ace. Wyglądała tak spokojnie, a jednak ile uczuć nią teraz targało? Jak ciężko było jej wytrwać ciągle myśląc o tym, że chłopak, który tak wiele dla niej znaczył żyje, a ona nie mogła być z nim?  To musiało być ciężkie… być może nawet cięższe od jego domniemanej śmierci. 
Czując jak napięta stała się atmosfera Patric położył dłoń na głowie Mickey i zaczął ciągnąć dziewczynę w stronę wyjścia. 
- Dzięki za zmianę, dajcie znać kiedy coś się zmieni! - krzyknął, ale na tyle cicho, aby nie obudzić Ace. Po chwili drzwi zamknęły się za nimi. Mia uśmiechnęła się do Fava, wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Patric wiedział co zrobić, aby rozładować atmosferę. Po prostu przestał roztrząsać problem.
- Cóż chyba zostaliśmy sami - westchnął Fave z nieukrywanym zadowoleniem, które pozwolił sobie okazać chytrym uśmieszkiem. Mia jednak nie odpowiedziała mu, opadła na łóżko obok łóżka Ace i spojrzała na śpiącą przyjaciółkę. 
- Same z nią problemy. - stwierdziła z uśmiechem przyznając samej sobie rację. 
- To prawda - uśmiechnął się Fave, który już usadowił się na tym samym krześle co wcześniej Mickey. - Ale pomyśl co byśmy bez niej zrobili? - uśmiech na ustach Mii poszerzył się kiedy spojrzała w wesołe fioletowe oczy Fava. 
- Nie wiem. - odparła krótko.

        Mickey szła po zielonej trawie pokrytej poranną rosą, w skutek czego materiał jej trampek przemoczył się, a dziewczyna poczuła jakby teraz i jej palce u stóp miały zamarznąć. Nie zeszła jednak na asfalt po, którym wolnym krokiem szedł Patric. Chciała bowiem chociaż raz zrównać się z nim, w rezultacie pozostała odrobinę wyższa niż się spodziewała. Teraz więc szła z półuśmiechem na ustach, a jej zaspane oczy rozglądały się z zainteresowaniem po okolicy. Było już dobrze po trzeciej, więc żaden samochód nie jeździł, a w żadnym oknie nie paliło się światło. Teraz miasto wyglądało jak każde inne miasto w stanach - opustoszałe. Jednak myśl o tym, że w każdym domu śpi co najmniej jedna osoba dodawała szczyptę optymizmu w dosyć ponury humor Mickey. 
Na niebie wesoło migały piękne gwiazdy będące akompaniamentem dla księżyca wokół którego zdawały się tańczyć swój odwieczny taniec. Mickey uśmiechnęła się widząc spektakl toczący się na nieboskłonie. Zaraz jednak poczuła jak z każdym kolejnym krokiem opanowuje ją zmęczenie, które ona usilnie próbowała odpędzić. Patric spojrzał na nią kątem oka wkładając zmarznięte dłonie do kieszeni bluzy. Westchnął widząc, że za chwilę będzie musiał ją przytrzymywać, żeby w ogóle mogła gdziekolwiek dojść. 
- Zgaduję, że nie dojdziesz do domu? - zapytał. Dziewczyna wydała z siebie przeciągły dźwięk, który z pewnością miał być potwierdzeniem jego zdania, jednak dopóki nie kiwnęła głową on nie mógł mieć pewności. Patric uśmiechnął się przelotnie widząc ją w tym stanie. 
- I zajmujesz moje łóżko? - zapytał. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na niego i uśmiechnęła się mrużąc swoje orzechowe oczy. Miał wrażenie jakby nagle przebudziła się, albo chociaż spróbowała na chwilę odpędzić to zmęczenie. W oczach Patrica stanęły łzy, jednak ona już ich nie widziała, ponieważ brunet odwrócił głowę, kiedy tylko poczuł pieczenie. 
Jej uśmiech, orzechowa barwa jej oczu, dziwny sposób w jaki okazywała mu sympatię, charakter. To wszystko przypominało mu o zmarłej żonie, była tak złudnie podobna do Mickey i właśnie dlatego Patric utrzymywał brunetkę na dystans. Była cenną przyjaciółką, gdyby dał się ponieść emocjom mógłby ją zranić, a nie mógłby wybaczyć sobie straty przyjaciółki z powodu własnego egoizmu. To było głupie, ale przez podobieństwo Mickey do jego zmarłej żony zaczynał coś do niej czuć, nie była to miłość najprawdopodobniej nic więcej niż zwykłe pożądanie. Chciał się tego wyzbyć. Mickey była wspaniałą kobietą pogodną i pełną energii, a Patric wiedział, że z przyjemnością obdarzy ją uczuciem. Wiedział jednak, że to co czuje teraz nie było skierowane do Brosy, on po prostu odtwarzał uczucia skierowane do Emily- jego żony. Och ile on by dał, aby w końcu uwolnić się od tego uczucia.
- Patric. - usłyszał głos Mickey wołający jego imię. Chciała zwrócić jego uwagę i najwyraźniej udało jej się. Chłopak odwrócił głowę. Na ustach Mickey widniał uroczy uśmiech zachęcający go do pochwycenia jej dłoni, którą dziewczyna wyciągnęła przed siebie. Zaczęła iść po krawężniku i najwyraźniej w ten sposób prosiła Patrica o pomoc w utrzymaniu równowagi. Patric uśmiechnął się pod nosem. Chwycił dłoń Mickey i otulił ją swoją dłonią. Wplótł swoje palce w jej palce i zaczął jej się przyglądać. Przyglądać jej uśmiechowi kiedy starała się stawiać coraz to ostrożniejsze kroki idąc po dosyć wąskim krawężniku. Jej dłoń była mała, delikatna i ciepła, jednak emanowała od niej niezmierna siła taka jakiej spodziewał się po przyjaciółce. 
W końcu kiedy Mickey już po raz setny zachwiała się na krawężniku z naburmuszoną miną zeskoczyła z niego i podążając asfaltową drogą dotrzymała Patricowi kroku. Mocniej zacisnęła jego dłoń jakby przypominając mu o swojej obecności. Nie wiedziała czy będzie chciał puścić jej dłoń nie zrobił tego jednak, wywołując delikatny uśmiech na ustach Mickey. Sama nie widziała co ich łączyło i nie chciała wiedzieć. Chciała aby wszystko było takie jak było teraz przynajmniej dopóki nie uporządkują swojego życia. Oboje nieśli ze sobą balast doświadczeń, który od lat próbowali zgubić, cóż przynajmniej ona. Na palcu Patrica czuła bowiem chłód srebrnej obrączki. 
- Już się znudziłaś? - zapytał Patric zachęcając Mickey do spojrzenia na siebie. Dziewczyna wystawiła język wywołując szeroki uśmiech na ustach Patrica. 
- Kopnąć cię? - zapytała retorycznie chociaż jej słowa przeczyły jej czynom. Patric uśmiechnął się. 
- Prędzej ja ciebie powalę na ziemię - powiedział, a Mickey uniosła brew i wychyliła się lekko do przodu, aby spojrzeć na Patrica. 
- Czy w tym był jakiś podtekst Pat? - zapytała kuszącym głosem z cynicznym uśmiechem na wargach. 
- Wiem, że jesteś na mnie napalona mała, ale powstrzymałabyś się co? - powiedział powstrzymując chichot, którego nie szczędziła sobie Mickey. Weszli na ganek domu Patrica. Dębowe deski skrzypiały pod ciężarem ich ciał. Wciąż nie puszczając dłoni Mickey, Patric wyszperał w lewej kieszeni klucze i szybko otworzył drzwi. Zaprosił Mickey gestem ręki do środka, a ona puściła jego dłoń i udała się w dobrze znanym sobie kierunku, czyli do jego sypialni. Westchnął  na myśl, że znów będzie musiał z nią spać, jednakże na jego twarzy mimowolnie pojawił się delikatny półuśmiech. Zdjął buty, bluzę i miarowym krokiem ruszył za Mickey. 
Kiedy otworzył drzwi do swojej sypialni od razu rzuciło się w oczy iż w pomieszczeniu panował półmrok, a panna Brosa już szybko zdążyła się ugościć. Mianowicie wzięła z jego komody koszulkę i zaczęła się w nią przebierać. Teraz stała w jego pokoju obrócona do niego plecami i właśnie naciągała bluzkę na gołe plecy. Wyciągnęła włosy zza kołnierza i zmęczona opadła na łóżko. Patric natomiast zdjął z siebie wszystko i nie zważając na to czy Mickey peszy widok mężczyzny w samych bokserkach poszedł w jej ślady biorąc z komody bluzkę. Mickey zachichotała i zakryła usta dłonią widząc jego ładnie wyrzeźbiony tors. Cicho chichocząc rzuciła się na łóżko, próbując poduszką stłumić niepohamowany śmiech. Nie chciała bowiem obudzić Deene śpiącej po drugiej stronie korytarza. Zamknęła, więc oczy przywołując sen, jednak ku jej zdziwieniu kiedy położyła się na miękkiej pościeli nagle odechciało jej się spać. Otworzyła więc oczy. Czuła, że Patric leży po drugiej stronie łóżka odwrócony twarzą do niej. Czuła jego ciepły oddech tuż obok siebie. Nie wiedziała tylko jakie myśli krążą mu teraz po głowie. 
*MUZYKA*                                                                                     Emily. To była jedyna myśl Patrica kiedy patrzył na plecy Mickey. Skrzywił się nieznacznie. Chciał się jej pozbyć. Pozbyć się tej kochającej blondynki ze swoich wspomnień, z każdego po kolei. Jednak nie mógł. A może nie chciał? Próbował ją wyrzucić ze swojego umysłu tyle razy jednak, każde wspomnienie pochłaniało go i ciągnęło ze sobą. Gdyby się jej pozbył mógłby w końcu otworzyć się na ludzi być może nawet kogoś pokochać? Nie wytrzymał. Nie chciał dzielić tych uczuć tylko z samym sobą miał bowiem nieodparte wrażenie iż sam sobie nie poradzi. 




- Chcę się jej pozbyć. - szepnął. Mickey jak na wznak obróciła się na drugi bok i posłała pytające spojrzenie Patricowi. Ich oczy zrównały się ze sobą, a oni spojrzeli na nie. Patric mimowolnie odwrócił wzrok na sufit, jednak Mickey dotknęła jego policzka i wolnym, ale stanowczym ruchem położyła jego głowę z powrotem na poduszce, zmusiła go do spojrzenia w jej orzechowe oczy. 
- Patric co się dzieje? - zapytała dziewczyna zdecydowanie bardziej łagodnym tonem niż zazwyczaj. Patric lekko otworzył usta i nabrał powietrza. 
- Nie mogę się pozbyć Emily z mojego życia. - powiedział i zaczekał na jej reakcję. Mickey spuściła wzrok. Wiedziała o czym mówił. Jej także wiele lat zajęło pozbycie się pewnej osoby, a raczej zsunięcie go na dalszy plan. W końcu jednak chwyciła jego dłoń splatając jego palce ze swoimi. 
- Nie możesz się jej pozbyć. - powiedziała cicho, a w jej oczach stanęły łzy. - Emily była i będzie częścią twojego życia. Ty po prostu musisz dać jej odejść, i zrzucić ją na dalszy plan. Skupić się na tym co jest teraz, inaczej już nigdy się nie uwolnisz. Jeżeli porzucisz częste myśli o niej… - Otworzyła jego dłoń i delikatnie zsunęła obrączkę z jego serdecznego palca i zamknęła ją w swojej dłoni. Uniosła oczy wbijając w niego wzrok. - znów będziesz zdolny do kochania. Możesz zatrzymać Emily we wspomnieniach, a jednocześnie możesz kochać kogoś innego, możesz ułożyć swoje życie od nowa… - Jej głos zaczął się łamać, a po uwypuklonych od uśmiechu policzkach spłynęły łzy. Patric patrzył na nią jak zaczarowany. Kiedy mówiła miał wrażenie jakby każde jej słowo docierało do niego ze zdwojoną siłą, ponieważ Mickey mówiła prawdę. Tylko ona znała sposób na jego rozterki, problem był w tym, aby wprowadzić go w życie. - Dokładnie tak jak ja pozbyłam się Camerona. - dokończyła i już kompletnie zalała się łzami. Nie mogła już wykrztusić z siebie słowa chociaż chciała natomiast Patric widząc ją w tak opłakanym stanie nie pytał już o nic. Wiedział kim jest Cameron. Członkiem plutonu do, którego należała kiedyś Mickey, człowiekiem, którego kochała i jednym z wielu ludzi o, których śmierć oskarżono właśnie młodą Brosę. 
Jego dłonie zadrżały kiedy wyrwał je z uścisku jej dłoni. Uczynił to tak delikatnie i szybko, że Mickey nawet tego nie zauważyła. Wierzchem dłoni otarła łzy, nie zdążyła nawet oderwać dłoni od policzka kiedy poczuła przy sobie znajome ciepło. Patric objął ją ramionami i przycisnął do siebie pozwalając jej wypłakać się w jego koszulę. 
Chciał w ten sposób spłacić dług jaki zaciągnął wobec dziewczyny w ciągu ostatnich minut i pokazać jej, że tylko dzięki niej może w końcu pożegnać Emily.

~*~

Tak możecie mnie zabić, ale co poradzę w święta nie miałam czasu pisać, w ogóle! A po świętach? Sprzątaj po gościach -,- Dobra tak czy tak macie za sobą 13 rozdział, który mam nadzieję wam się podobał, a co do muzyki ... jestem wielką fanką mass effect, a przy tej piosence zdarza mi się płakać, być może dlatego ją tu wpakowałam :) Popłaczemy razem :D Ah i szczęśliwego nowego roku! Spóźnione ale zawsze :D

____________

CDN

3 komentarze:

  1. Twoje notki powalają na ziemię *.*
    I nie przejmuj się, że tak późno dodałaś ten rozdział. Wiadomo, że w święta trzeba pomagać i niestety najgorsze jest to sprzątanie -.-
    Wracając do notki: pewnie już to pisałam ale niesamowicie opisujesz uczucia bohaterów. Baaardzo podobał mi się ten rozdzial i czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to w nosie mam to ze sie spozniasz bo wynagradzasz mi to po stokros albo i wiecej!!
    Patric i Mickey oni sa zajebisci, para przyjaciol z podtekstami, kiedy trzeba wysluchaja siebie nawzajem, a innym razem dadza sobie po lbie ;D za to ich kocham.. A Ciebie kocham za to ze dajesz mi tyle radosci bo zawsze mam to czego oczekuje i te motylki gdy pojawia sie Maroon jest taki mrauuuu ;D
    Ale chce tez wiecej wiedziec o Cameronie, intryguje mnie ten facet ;D i chyba wiesz dlaczego ;P
    Buziaaa i czekam na wiecej ;**

    aha i blagam usun weryfikacje bo piec razy wpisywalam kod!! ;D

    OdpowiedzUsuń