piątek, 1 marca 2013

|18|


~Wspomnienia~

Dobra to pierwsza pierwszoosobówka jaką pisałam pełną parą i o dziwo jestem z niej nawet zadowolona :D Hmm muszę znaleźć szablonarnie, która może zrobić jakiś mroczniejszy szablon bo to co widziałam ni jak ma się do tego opowiadania, a moje zdolności graficzne jak widzicie są mierne xd Zapraszam do czytania :D

Przeszywający ból z tyłu głowy sprawił, że szybciej podniosłam powieki. Wyczuwałam pod sobą twardą i chropowatą powierzchnię. Ból sprawił, że nie chciałam otwierać oczu, a jedynym co słyszałam dookoła była przerażająca cisza, jakbym ogłuchła. Wymacałam pod sobą asfalt. Spałam na drodze? Ta wiadomość zmusiła mnie do otworzenia oczu i zrobiłam to. Zobaczyłam niebo, czyste i błękitne, usłyszałam włączone alarmy w samochodach i przerażone szczekanie psa. 
Gdzie ja byłam? Zapytałam samą siebie, ale nie dostałam odpowiedzi. Podniosłam się do siadu musząc przy okazji podtrzymać się za bolącą głowę. Wtedy też poczułam coś lepkiego na mojej szyi. Wzięłam głęboki wdech, powtarzając w myślach “Nie, nie, nie” przerażonym głosem. Spojrzałam na swoje dłonie, splamione ciemną krwią sączącą się z rany na mojej czaszce. Wypuściłam powietrze, a mój oddech zadrżał kilka razy nim znów wciągnęłam powietrze. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła. Na ulicach leżały rozbite samochody, ich części latały po całej okolicy, szkło w witrynach było wybite i porozrzucane po chodnikach. I tak wyglądało całe miasto. Co tu się do cholery stało? 
Rozejrzałam się dokładniej i bliżej siebie metalowy łuk refleksyjny z naciągniętą cięciwą oraz kołczan wypełniony strzałami. To… należało do mnie? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek ćwiczyła łucznictwo, żebym ćwiczyła cokolwiek… Jak mam na imię? 
Pustka. Tak się wtedy czułam, pusta. Nic prócz czerni, nie pamiętałam nic innego. Oczywiście, że znałam mapę świata, wiedziałam kto jest prezydentem USA i odróżniałam prawą od lewej, ale wszystko co dotyczyło mojej osoby znikło.
Akasa. 
Coś rozbrzmiało w mojej głowie niczym budzik mówiący mi, że mam wstać. Był to kobiecy głos, ale żadna twarz z nim związana nie przychodziła mi do głowy. Czy to moje imię? Zaraz to tym pytaniu w mojej głowie rozbrzmiała setka głosów, mówiących to imię. Moje imię? Cóż nic lepszego nie przychodziło mi do głowy, a przecież musiałam się czegoś trzymać, aby nie zwariować… Mojej tożsamości. Mam na imię Akasa, umiem strzelać z łuku, nie wiem gdzie jestem, co do cholery stało się z moją głową i dlaczego miasto wygląda jakby rozpętała się III wojna światowa? Być może nie wiem jak mam na nazwisko i ile mam lat, ale jestem pewna co do jednego - muszę dowiedzieć się co tutaj się stało. 
Podniosłam broń przerzucając kołczan przez lewe ramię, tak abym mogła wygodniej wyciągać strzałę. Musiałam w końcu sprawdzić swoje umiejętności. Za cel wyznaczyłam sobie drzewo stojące przy jednym ze zmasakrowanych samochodów, było dosyć daleko, ale jak już mówiłam, musiałam sprawdzić czy dam radę się bronić. Podniosłam łuk i nałożyłam strzałę na cięciwę, ruch był machinalny, działałam na wyczuciu. Podniosłam broń na wyczucie, wiedząc dokładnie jak dużej siły użyć aby trafić prosto w korę drzewa. Wypuściłam jedną z dwudziestu czterech strzał znajdujących się w kołczanie. Rozległ się głośny świst, a moja strzała wbiła się w korę, dokładnie w tym miejscu, w którym chciałam. Hmm… więc jednak umiem strzelać z łuku. Pomyślałam zakładając broń na plecy. 
Zaczęłam iść w kierunku strzały, nie mogłam przecież pozwolić sobie na stratę chociaż jednej i wtedy to zobaczyłam. Kuliło się w cieniu niczym bezdomny w zaułku. Miało na sobie beżową przetartą kurtkę z futerkiem na kapturze i kołnierzu. Zwieszało głowę niczym trup, nie zauważyłam nawet ruchu ramion, jednak kiedy postawiłam niepewny krok, w jego kierunku podniósł na mnie swoje blade podkrążone oczy. Jego skóra była blada, a z pod niej wystawały żyły. Grube czerwone linie zakrzepniętej krwi stanowiły przedłużenie dla ust. Rzucił się w moim kierunku otwierając paszcze tak daleko jak pozwalały mu czerwone linie. Przerażona do granic możliwości szybko zdjęłam łuk z pleców i sięgnęłam po strzałę, zanim jednak moje palce zdążyły choćby musnąć lotkę stworzenie zatrzymało się. Dokładnie na granicy cienia i światła słonecznego. Wyciągnął rękę w mim kierunku, ale kiedy wystawił ją na działanie promieni ta natychmiast zajęła się czerwonymi bąblami jakby miała zaraz wybuchnąć. Czując ból stwór zabrał rękę, ale nadal stał na granicy światła i cienia jakby na mnie czekał.
Apokalipsa zombie? 
Serio? Naprawdę świat zniszczyła apokalipsa zombie? 
To chyba jakiś chory sen. Pomyślałam. Ciągle targały mną silne emocje w końcu obudziłam się bez imienia i wspomnień w środku apokalipsy zombie. To brzmi idiotycznie, ale tak jest! Ponadto wygląda na to, że nie mogą wychodzić na słońce, a takim razie muszę znaleźć jakiś pistolet, bandaże i miejsce w, którym mogłabym się zaryglować. 

Trzy miesiące ciężkiej tułaczki później znalazłam się w Keenewick małym miasteczku kawał drogi od Seattle. Tak jak każde miasto, było opustoszałe i ledwo można było w nim znaleźć jakiś samochód zdatny do jazdy. Mój zepsuł się dobre 10 kilometrów temu i od tamtej pory szłam na piechotę. Dotarłam więc do Keenewick o zachodzie słońca w dodatku wyczerpana do granic możliwości. Uzbrojona w łuk, piętnaście strzał i pistolet z kilkoma magazynkami szłam nerwowym krokiem przez puste miejskie uliczki. Każdy szmer wydawał mi się podejrzany, nawet wiatr huczący w moich uszach był podejrzany. 
Szłam wzdłuż głównej ulicy, miasto było inne od poprzednich. Było puste! Naprawdę puste. Żadnych wybitych szyb czy poprzewracanych śmietników, ani jednego samochodu! O co tu chodziło? Zombie nie potrafią przenosić rzeczy, więc odpowiedź nasuwała jej się sama, ktoś żywy był w tym mieście i najwyraźniej nieźle sobie poczynał. Może byłby w stanie mi pomóc? Na początek wystarczyłaby mi wanna gorącej wody, nie brałam porządnej kąpieli od… nie pamiętam od kiedy. W każdym razie, naprawdę jej potrzebowałam. Tak jak nowych ubrań. 
Pomyślmy… gdzie mógłby się ukryć? Nie zdążyłam się nawet zastanowić kiedy do moich uszu dotarły kościelne dzwony. Zauważyłam szpiczastą dzwonnicę z prostym złotym krzyżem na czubku dachu. W sumie i to miejsce jest dobre na rozpoczęcie poszukiwań w czasach takich jak te ludzie są w końcu o wiele bardziej religijni niż zazwyczaj. 

Czułam jak na mojej szyi ciąży srebrny krzyżyk. Byłam religijna, tak doskonale pamiętałam modlitwy wymawiane przez moje usta tak często. To zabawne, że tak małe rzeczy wydają mi się teraz tak ważne. Kiedy nic o sobie nie wiesz, kiedy twoja tożsamość jest czymś naprawdę przez ciebie pożądanym nawet taka drobna rzecz jak data twojego urodzenia jest nie osiągalna, rzeczy takie jak twoja religia są prawdziwym skarbem. Stałam właśnie pod mosiężnymi drzwiami kościoła, był chyba… nie chyba z pewnością pochodził z baroku. Przy drzwiach bowiem stały dwa anioły, swoimi marmurowymi dłońmi przytrzymywały się drzwi. Każda z nich trzymała w drugiej dłoni tablicę, a obie razem tworzyły dekalog. Stare Przymierze. Góra Synaj. Uczyłam się o tym w szkole, chociaż nie pamiętałam jak ona wygląda. 
Pchnęłam drzwi, a te otworzyły się ze skrzypnięciem. Moim oczom ukazało się urocze wnętrze barokowego kościółka. Ławki ustawione były w czterech rzędach wzdłuż głównej nawy. Po obu stronach stały po dwa filary i tak jak na wejściu powitały mnie rzeźby patrzące na mnie z góry w blasku zapalonych pod i nad nimi świec. Witraże oświetlały wnętrze z góry, a kolorowe mozaiki tańczyły w miejscu gdzie padało światło. Nie myliłam się, kiedy tylko moje kroki rozległy się pośród głuchej ciszy kościoła, zauważyłam jakiś ruch w cieniu. Niemal machinalnie zdjęłam łuk z pleców i błyskawicznie naciągnęłam strzałę na cięciwę. 
- Pokarz się! - chciałam zabrzmieć spokojnie, jednak wyszło na to, że mój głos trząsł się jak galareta. Usłyszałam chichot, męski chichot. Znów ruch w cieniu tym razem dłuższy i ciągły. W końcu mój potencjalny wróg skąpał się w świetle kolorowego witraża. Na nawie stanął chłopak, miał nie więcej niż 25 lat. Jego blond włosy sterczały na wszystkie strony, wbił we mnie wzrok rozbawionych, ale zaskoczonych zielonych oczu, a z jego ust nie schodził rozbawiony uśmiech. Podnosił ręce do góry. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, czarne spodnie, glany i rękawiczki. Nie dostrzegałam w nim więc żadnych innych kolorów niż te w jego zielonkawych oczach. 
- Kim jesteś? - zapytałam. Uśmiech na ustach chłopaka poszerzył się. 
- Mógłbym zapytać o to samo. - Pewniej uniosłam łuk ściągając brwi i powstrzymując drżenie w palcach. 
- Zapytałam pierwsza. - powiedziałam.
- Słyszałaś o łowcach? - zapytał. Głupie pytanie, przecież ja nie pamiętałam nic! Stanowczo pokręciłam głową. Chłopak ściągnął brwi. 
- Nic? Nawet przed apokalipsą? - No to teraz dowalił, poczułam jak moje ramiona zaczynają drżeć, jednak powstrzymałam te odruchy, skupiając się na chłodnej metalowej konstrukcji łuku. Poprawiłam  swoją postawę i spojrzałam chłopakowi w oczy. Byłam wręcz pewna, że dojrzał w nich strach i zagubienie. Cholera! Nie byłam dobra w te klocki. 
- Mam amnezje. - odparłam spokojnie. 
- Amnezje. - powtórzył nieco rozluźniony, ale oszołomiony. - Jak to się stało? - zapytał. 
- Najpierw mi powiedz kim są łowcy. - powiedziałam z naciskiem na pierwsze słowo. Nie wiedziałam czy może mu zaufać. A wiedziałam, że jeżeli zacznę o tym mówić prawdopodobnie rozryczę się jak małe dziecko. 
Chłopak odpowiedział mi szarmanckim uśmiechem i wskazał na ławkę przy sobie po czym sam na niej usiadł. Miałam wrażenie, że to będzie długa historia, naprawdę długa. Popatrzyłam na niego spode łba. Chociaż, czy to naprawdę dobrze? Był jedynym człowiekiem jakiego spotkałam od trzech miesięcy i odmawiałam pomocy? Kimkolwiek byli łowcy, mogli mi pomóc. Pokręciłam głową jakby sama do siebie i założyłam łuk na plecy. Posłusznie usiadłam na ławce obok niego i spuściłam głowę, nerwowo zagryzłam wargę. Szczerze? W tamtym momencie się go bałam, był uzbrojony na zęby i wyglądał na niebywale wyszkolonego. Kiedy się poruszał nawet nie słyszałam jego kroków. 
- Hej, nie denerwuj się, nic ci nie zrobię. - upewnił mnie w swoim przekonaniu kładąc mi dłoń na ramieniu, nawet nie podniosłam wzroku i tak pewnie wyczuł, że drżałam pod wpływem jego dotyku. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek dotykała człowieka. 
- Pamiętasz jak masz na imię? - zapytał. 
- Akasa. - odparłam niepewnie. - chyba… 
- Jestem Nilam. - odparł szybko, aczkolwiek pewnie. - Dawno nie widziałem żadnego człowieka, a już nikomu nie opowiadałem o łowcach, więc wybacz, że jestem taki narwany- Miałam ochotę się uśmiechnąć, ale to co pojawiło się na moich ustach było bardziej grymasem niż uśmiechem. I wtedy opowiedział mi o łowcach. Dosłownie o wszystkim o powstaniu, strukturze, o sytuacji na świecie i o tym jak łowcy starają się temu jakoś zaradzić. Z każdym jego słowem nabierałam do niego co raz więcej zaufania, w sumie był typem człowieka, któremu łatwo da się zaufać, otwarty, wygadany i troszeczkę nerwowy, a kiedy coś jest dla niego cenne walczy o to do końca. Takim typem człowieka mi się wydał. Może dlatego kiedy zapytał o moją amnezję, słowa wylały się ze mnie niemal strumieniem. 
- Wszystko w porzą… - zapytał, jednak urwał ostatnią część zdania i ugryzł sam siebie w język. - Musi być ci ciężko… - Podkuliłam nogi opierając brudne podeszwy trampek o drewnianą ławkę. 
- Chciałabym wiedzieć, ile mam lat, jak tak naprawdę mam na imię… Chciałabym to wszystko pamiętać. Mieć wspomnienie mojej matki, ojca. Pamiętać swoją szkołę, swój pierwszy pocałunek, najlepszą przyjaciółkę… Chciałabym znać swoje życie… Czy to tak dużo? - zapytałam retorycznie unosząc głowę do góry, powstrzymując samą siebie od łez. Nie udało się. Ciepłe krople spłynęły po moim umazanym policzku, a za nimi kolejne. Nie udało mi się ich powstrzymać. Podczas apokalipsy uznałam, że mazanie się w niczym mi nie pomoże, a te uczucia, które w sobie gromadziłam wypełniały wszechobecną pustkę. Nagromadzone pytania, same nasuwały odpowiedzi, dzięki, którym mogłam stworzyć ułudę swojej przeszłości, to jednak nie było prawdziwe. W momencie, w którym zaczęłam płakać wszystkie uczucia uleciały ze mnie niczym powietrze z przebitego balona. Została mi tylko pustka. Nilam położył mi dłoń na ramieniu. Tym razem jego uścisk był silniejszy, bardziej stanowczy. Zmusił mnie do spojrzenia na niego. Ledwo co, ale zmusiłam się do odwrócenia głowy. Jego zielone oczy naprawdę przykuwały mój wzrok. W tamtej chwili widziałam w nich wszystko. Uśmiechnął się pocieszająco. 
- Pierwsza zasada apokalipsy: Nie patrz za siebie. - powiedział. - To co było pozostanie już za tobą, nie musisz się z niczym żegnać Akasa… Możesz sama stworzyć nowe wspomnienia…- w tym momencie zaciął się na chwilę i spojrzał na ławkę obok, zarumienił się. Po chwili wahania jego wzrok znów powędrował na moją twarz, na moje oczy. - Ze mną jeżeli chcesz… - Zaskoczenie, zmieszanie, pragnienie, czułam to wszystko kiedy w tamtym momencie, kiedy patrzyłam w oczy Nilama, to one wypełniły moją pustkę. Pomimo tego, iż w tamtym momencie nie zdawałam sobie z tego sprawy to właśnie wtedy zakochałam się w Nilamie. 

___________

CDN

5 komentarzy:

  1. :O:O:O Az mi szczena opadła :D Nilam wygląda tak uroczo jak się czerwieni (ach *patrzy rozmarzonym wzrokiem* ta moja wyobraźnia).. wspomnienia Akasy są po prostu cudowne.. czytałam i czytałam, i zrobiło mi się smutno, (na marginesie muszę dodać, że Twoje opisy odczuć i ogólnie uczuć są dosłownie zabójcze) a potem ON, blondyn, zielonooki, proponujący jej stworzenie nowych wspomnień, wraz z nim.. no gęba mi się rozdziawiła z szoku :D BOSKO!!!!!!

    Buzia kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu jak u góry. Szczęka opada. Piszesz po prostu nieziemsko! A opisywanie uczuć faktycznie powala. Kochana wielki plus i masz liebster award na http://nadzieja-nigdy-nie-umiera-zapamietaj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Inwazja zombie? Na to bym nie wpadła... Narracja pierwszoosobowa wyszła Ci nieziemsko! Zapraszam do siebie na
    www.non-clamabit.blogspot.com
    Co prawda zupełnie inne od Twojego opowiadanie, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz *.* Na prawdę nie dużo osób ma teraz taki talent więc na prawdę szacun. :) Podziwiam ludzi którzy umieją tak pisać *.* http://opisy-i-cytaty-na-gg.blogspot.com/ A to jest moja strona z opisami na gg gdybyś mogła zajrzeć byłabym wdzięczna jeśli nie to sorry za spam. :) I jeszcze raz ŚWIETNE OPOWIADANIE *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz świetnie i masz super bloga.
    Zapraszam do mnie http://wystarczylo-jedno-spojrzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń