~Plan~
Pojedyncze pełne zmęczenia krzyki roznosiły się dookoła, a z tych jęków przebijał się głośny krzyk Fava, który jak mantrę powtarzał polecenia.
Z prawej.
Z lewej.
Z prawej.
Kop.
Około dwa tuzina “rekrutów” powtarzało ruchy zaraz po komendzie. Mickey szybkim krokiem zeszła po zboczu stając ramię w ramię z fioletowookim. Chłopak przywitał ją szybkim skinieniem głowy, cały czas bowiem musiał powtarzać musztrę. Mickey uśmiechnęła się do niego promiennie. Mundur Fava był dosyć specyficzny, był to płaszcz z kapturem przez co bardzo przypominał bluzę, czerń stroju komponowała się z hebanowym kolorem włosów.
Brązowowłosa rozejrzała się dookoła wśród tłumu studentów wyszukując tego jednego. I w końcu znalazła go w drugim rzędzie. Patric mocnymi ciosami okładał drewniany bal. Jego pięści były owinięte bandażami, a po jego czole spływał pot. Jakimś dziwnym cudem Patric wyglądał jak facet. Tak jakimś dziwnym cudem ponieważ dla Mickey to zawsze będzie Patric nie facet, chociaż z teoretycznego punktu widzenia był facetem. Od takiego toku myślenia wszystko jej się pomieszało. Sęk w tym, że teoretycznie faceci ciągnął do siebie kobiety, a na samą myśl, że mogłaby się zakochać w Patriku czuła pewien ucisk w żołądku. Nie był to jednak ucisk sugerujący, że może jednak coś… nie wręcz przeciwnie Mickey po prostu powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. Szturchnęła Fava w bok i podniosła się na palce, aby szepnąć mu coś na ucho. Fave uśmiechnął się i skinął głową.
- Dobra przerwa!- wrzasnęła Mickey nieco przesadzając, chciała jednak aby było ją wyraźnie słychać. Podziałało, na dźwięk nowego w dodatku kobiecego głosu mężczyźni obrócili się i jak na wznak rozległy się głośne gwizdy, a wśród nich jeden pomruk. W przeciwieństwie do innych rekrutów na widok Mickey ubranej w górę swojego munduru, krótkie spodenki i trampki, nie zagwizdał chociaż musiał przyznać, że jej długie nogi prezentowały się zjawiskowo. Zamiast tego przyłożył dłoń do głowy i wymamrotał:
- Boże tylko nie to. - I już wtedy poczuł na sobie wzrok, już stąd widział te rozbawione ciemne oczy. Opuścił dłoń i spojrzał krzywo na dziewczynę, która z Łobuziarskim uśmiechem na twarzy wezwała go do siebie gestem dłoni. Gest był nieco wyzywający, a każdy uważał, że długonoga piękność kieruje go do niego jednak żaden nie odważył się podejść.
- No dalej Pat, przecież miałeś mi skopać tyłek. - Przypomniała, a cyniczny uśmieszek nie schodził z jej drobnych ust. Zgodnie z oczekiwaniami zgrzany Pat wyszedł przed szereg.
- Na pewno chcesz dostać po tyłku młoda? - zapytał odwzajemniając jej uśmiech.
- Jeszcze zobaczymy - rzuciła - Postaram się zbytnio ciebie nie poturbować tatuśku. - kolejny cyniczny komentarz padł z jej ust. Patric uderzył zabandażowaną pięścią w otwartą dłoń po czym uśmiechnął się.
- Zazwyczaj nie biję dzieci, ale dla ciebie zrobię wyjątek. - powiedział nieco rozbawionym głosem, a tłum rekrutów zagwizdał gdzie niegdzie słychać było okrzyki “walcz! Walcz!” Więc oboje dali im to czego chcieli.
Mickey dokończyła bandażowanie dłoni i obiła dwie pięści o siebie. Patric przestąpił z nogi na nogę jakby chciał się rozgrzać. Rekruci utworzyli wokół nich swego rodzaju krąg po środku, którego stał Fave. Spojrzał na Patrica, który skinął głową na znak, że jest gotowy, a Mickey powtórzyła jego gest kiedy Fave obrócił się w jej stronę. Fioletowooki podniósł dłoń po chwili opuszczając ją z donośnym okrzykiem “walczcie!”. Był tak zadowolony jakby chciał to zrobić od wielu lat, a jego ton był naprawdę podobny do głosów komentatorów bokserskich. Mickey podniosła gardę, a Patric zrobił to samo. Przez chwilę, krążyli wokół siebie. Tłum wokół nich wiwatował podniecony zbliżającym się widowiskiem. W końcu Patric zdecydował się zaatakować pierwszy. Wymierzył prawy sierpowy prosto w czaszkę Mickey, ta jednak gdy ramię znalazło się wystarczająco blisko wybiła cios lewą pięścią i natychmiast zadała cios prawym sierpowym prosto w nos Patrica. Chłopak uchylił się jednak w bok i uniknął ciosu. Podnieśli gardę. Przez jakiś czas trwała bezowocna wymiana ciosów i uników. W pewnym momencie Mickey zadała precyzyjny cios lewą pięścią, jednak Patric powtarzając jej wcześniejszy ruch wybił cios, nie miał jednak dużej kontroli i obrócił się przy tym. Mickey wykorzystując sytuację spróbowała zadać cios łokciem w jego łopatkę, Patric był jednak szybszy i chwycił jej łokieć otwartą pięścią. Mickey wyrwała go z jego uścisku. Patric kontratakował wymierzając cios w bok Mickey, dziewczyna schyliła się do przysiadu i zadała mu dezorientujący cios nogą w brzuch. Pat nie pozostał jednak dłużny i wymierzył kolejny cios, a ona po raz kolejny go wybiła po czym znów powróciła do gardy, a wycieńczony po treningu chłopak chcąc to już zakończyć zadał cios w jej gardę. Dziewczyna odbiła go łokciem, a Patric wykorzystując jej lukę w obronie błyskawicznie zadał kolejny cios. Mickey schyliła się i szybko wstała wymierzając precyzyjny i trafiony cios w jego żuchwę. Szarooki zachwiał się, a Mickey wykorzystała przewagę. Zacisnęła uścisk na jego szyi i podcięła jego nogę w kostce. Pat upadł na glebę, a Mickey przygwoździła go siadając okrakiem na jego brzuchu. Tłum zaczął wiwatować jej imię. Zadowolona spojrzała chłopakowi w szare oczy. Uśmiechała się promiennie, jednak Patric nie wydawał się być w najlepszym humorze, w dodatku Mickey nie ważyła mało.
- Niewyżyta jesteś? - zapytał czując jak jej uda coraz ciaśniej zacieśniały się na jego tali. Mickey zachichotała.
- A żebyś wiedział. - Patric mimowolnie uśmiechnął się, ale później wyraz jego twarzy zmienił się. Wyraźnie było mu ciężko.
- Mogłabyś już ze mnie zejść- burknął jeszcze w miarę uprzejmie. Mickey uśmiechnęła się i wstała wyciągając ku niemu dłoń, którą Patric posłusznie pochwycił. Podciągnęła go do góry, a chłopak niemal natychmiast znalazł się niebezpiecznie blisko dziewczyny. Starli się klatkami piersiowymi i znów Mickey poczuła ścisk w żołądku, tym razem inny, wywołany jego rozgrzanym ciałem. Zanim jednak zdąrzyła podnieść na niego oczy on położył dłoń na jej głowie.
- Dobra walka mała, następnym razem nie dam ci forów. - Powiedział, a wtedy Mickey podniosła na niego swoje ciemne oczy i ścisk w jej żołądku zniknął, zobaczyła uśmiech Patrica.
Ace zsunęła się na ramię Mii. Dziewczyna mimowolnie obróciła się w kierunku rudowłosej. Zasnęła. Zmęczona podróżą ukryła oczy pod powiekami, a usta zatopiła w białym szaliku, który absorbował jej ciepły oddech. Mickey siedziała obok rudowłosej także przysypiając. Podróż trwała już od dwóch godzin, a Mia też powoli opadała z sił. Fave spojrzał jej w oczy, których wzrok napotkał spoglądając we wsteczne lusterko.
- Możesz iść spać. Obudzę cię kiedy dojedziemy na miejsce. - zapewnił ją z uśmiechem. Mia odwzajemniła go, po czym oparła się o głowę rudowłosej. W jej uszach odbijały się dźwięki nadajnika łowców. Delikatny głos piosenkarki wybił się pośród innych dźwięków, ale kiedy Mia wtopiła się w ramiona morfeusza po prostu zanikł.
W środku panował gwar to było pewne. Co najmniej czterdziestka łowców tłoczyła się w wielkim nadmorskim hangarze. Wszyscy zabierali ze sobą magazynki, bandaże i coś do picia, słońce prażyło bowiem niesamowicie, a z nerwów z pewnością nikt nie będzie głodny. Wszyscy ubrani w czarne mundury kobiety i mężczyźni tłoczyli się w hangarze, a zewsząd dobiegały rozmowy. Kilkoro z nich stało ściśniętych wokół siebie, a wśród nich sam główny dowódca. To było, więc miejsce w, które zaciągnęła je Mia, Mickey podejrzewała, że i tak udałaby się w tamtą stronę, ciekawiło ją co tak zaabsorbowało towarzyszy broni.
- Tato! - krzyknęła Mia gdy była już wystarczająco blisko. Wysoki mężczyzna podniósł się z kręgu ukazując swoje oblicze czwórce przybyszy. Był starszy, miał może 40-45 lat nie mniej nie więcej. Jego ciemne włosy zaczęła powlekać siwizna, ale w jego przypadku czyniło go to bardziej dostojnym. Na całej jego twarzy zaczęły pojawiać się zmarszczki, wokół jego czarnych oczu, na czole i wokół ust. Uśmiechnął się na widok swojej córki, która natychmiast przytuliła ukochanego ojca. Dowódca uśmiechnął się, długo nie widział swojej córki, zbyt długo. W końcu jednak Mia jak zwykle nie pozwalając sobie na dłuższe rozklejanie się opuściła ramiona i odeszła na krok.
- Dzień dobry panie. Hunt- przywitał się Fave z uśmiechem.
- Młody Hawk! - krzyknął Hunt widząc chłopaka w pełni sił i to w dodatku u boku jego córki. - Kiedy ty w końcu zabierzesz się za moją córkę co? Musi swojego staruszka przytulać! Bierz rzesz ty się w końcu do roboty! - Fave poczerwieniał. Mógł się spodziewać właśnie takich komentarzy ze strony ojca Mii. Zawsze to powtarzał nawet przed apokalipsą, Fave jednak nie był tak bezpośredni jak Hunt, był mniej śmiały, ale silny i odważny i co najważniejsze oddałby wszystko za życie Mii. I być może dlatego Hunt tak bardzo go sobie upodobał. Mia była w końcu jego jedyną i najukochańszą córką. Jedyną rodziną jaka pozostała mu po apokalipsie.
- Obiecuję, że się poprawię - wymamrotał cicho, jego policzki nadal były czerwone, a to jeszcze bardziej wzmagało chichot Mii. Hunt zachichotał.
- No ja myślę młodzieńcze! - Jego głos był radosny coraz bardziej zaczynał wszystkim dookoła przypominać świętego Mikołaja, taki pogodny i uśmiechnięty. Teraz przeniósł wzrok na małomówną towarzyszkę całej grupy. Na Ace.
- O więc ty musisz być Ace? - zapytał, a swoim głosem zbudził dziewczynę z letargu. Była tak pogrążona we własnych pesymistycznych myślach, że nie dosłyszała nawet żenującej wymiany zdań między dowódcą, a Favem.
- Tak, dzień dobry panie Hunt- powiedziała krótko podnosząc na dowódcę lekko zamglone niebieskie oczy.
- Twoja matka pracowała dla Event przed apokalipsą, prawda? - zapytał Hunt, sprawiając, że Ace odgoniła ponure myśli, musiała się skupić, a już na pewno wytłumaczyć ze swojego pochodzenia. Event czyli odkupiciele jak kol wiek ich nie nazwać byli wrogami i tylko to się liczy. Słysząc słowa swojego ojca i wiedząc, że Ace nie otrząsnęła się jeszcze z informacji, które przekazała jej tydzień temu wiedziała, że coś niedobrego może się stać. To wstrząsnęło także Mią i Mickey. Przyjaciółki popatrzyły po sobie.
- Nie oskarżaj Ace o coś co nie jest jej winą, nie miała wpływu na swoją rodzinę tato. - wtrąciła Mia stając między ojcem, a przyjaciółką, pokazując mu jak wiele rudowłosa dla niej znaczy.
- Po za tym przeżywa teraz ciężki okres, proszę jej bardziej nie męczyć. - dodała Mickey kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. Ace uśmiechnęła się nieznacznie, po czym skinęła głową na znak, że jest wdzięczna.
- Spokojnie. Muszę się skupić, ale jeżeli on tam będzie proszę nie każcie mi go zabijać. - Szepnęła cicho dziewczyna. Mia skinęła głową.
- Jeśli będzie trzeba zrobię to za ciebie. - upewniła ją, wiedziała bowiem, że odkupiciele mogli wykasować mu pamięć lub coś podobnego nie wiadomo jaką technologię skrywali i dzięki tej technologii Maroon mógł zapomnieć kim była Ace i ją zabić.
- Dziękuję Mia - Ace uśmiechnęła się, był to najbardziej wysoły uśmiech na jaki było ją teraz stać. Przeniosła wzrok na jej ojca. - Nie ma się pan co martwić o moją przynależność do łowców panie. Hunt. Moje kontakty z Event zakończyły się kiedy te dranie zabiły moich rodziców, a teraz wybaczcie, ale pójdę zaczerpnąć świeżego powietrza. - jej głos załamał się w połowie zdania i to była prawdopodobnie jedyna przyczyna dla, której Ace tak szybko opuściła hangar, po prostu nie wytrzymała. Pan Hunt przeniósł pytający wzrok bystrych czarnych oczu. Chyba tylko on nie wiedział o co chodzi. Mia westchnęła bała się, że to może nastawić ojca przeciwko Ace, z drugiej strony jednak nie mogła ukrywać tak ważnych informacji przed swoim ojcem , a jednocześnie przywódcą ich organizacji.
- Ace prawdopodobnie jest zakochana w odkupicielu. - odparła, krótko, a Hunt uniósł jedną brew.
- Poznała jakiegoś odkupiciela?
- Nie… znali się jeszcze przed apokalipsą… on po prostu pracował w Event…- Hunt kiwnął głową na znak, iż rozumie położenie Ace, zmuszony był w końcu zamordować własną żonę pomimo tego iż już całkowicie nie była sobą i tego, że już go nie kochała to nadal było to dla niego bolesne… patrzeć jak te szare oczy, które tak kochał przybierają odcień czystej bieli.
- Rozumiem, że walka z odkupicielami może być dla niej trudna, w takim razie wolę jej nie wystawiać na główny front. - stwierdził.
Spojrzał w stronę planów. Na małym stole nad, którym, pochylali się łowcy wyświetlona była holograficzna mapa punktu spotkania. Był to dwupoziomowy most z czego jego wyższa część znajdowała się na wysokości miasta z, którym była połączona. Pod mostem znajdował się rzeczny akwedukt służący do transportu towaru, widać było, że w niektórych miejscach poziom wody sięgał do kolan, w innych zaś betonowe płyty opuszczone były o całe 5 metrów. Dookoła ulicy wznosiły się wysokie szklane biurowce.
- A ja myślę, że to błąd ,powinien pan zabrać Ace i Mię jako swoją ochronę, obie mają świetnego cela. Myślę też aby zabezpieczyć kilka budynków obok mostu, a także rzekę pod mostem. Jeżeli dojdzie do walki nasza przewaga będzie większa. Jeżeli wyjdzie pan tylko ze swoją świtą będą myśleć, że mamy mało ludzi. Tymczasem proponuje aby piętnaście osób ukryło się w budynkach, a piętnaście pod mostem. Daje nam to jeszcze…
- dziewięć osób.- wtrąciła się jedna z dziewczyn zajmująca się planami, oderwała jednak od nich wzrok kiedy Mickey zaczęła mówić. Była pod wrażeniem jej zdolności strategicznych.
- Ile mamy snajperów? - zapytała zerkając na plany. Naliczyła co najmniej pięć budynków na tyle wysokich, aby nadawały się na stanowiska strzeleckie.
- Większość z nas jest specem w tej dziedzinie- odparła ta sama dziewczyna. Mickey zlustrowała wysoką czarnowłosą mulatkę bystrym wzrokiem po czym uśmiechnęła się.
- Więc wybierzcie najlepszą dziewiątkę i niech ustawią się w budynkach, ten będzie się najlepiej nadawał chce tam co najmniej trójkę snajperów. - powiedziała wskazując na budynek po stronie na, której mieli stawić się łowcy. Był to wysoki przeszklony biurowiec. Składał się z mozaiki tysięcy okien, które odbijały krajobraz wokół niego.
- Sprytnie to idealna pozycja strzelecka, jeżeli pojawią się helikoptery jest to wystarczająca wysokość, aby móc je zestrzelić. Po za tym, trudno jest zauważyć snajpera wśród tylu okien.- odezwał się Hunt z pełnym uśmiechem na ustach. Podszedł do mapy i położył dłoń na ramieniu Mickey.
- Ty moja droga jesteś urodzonym taktykiem! Świetna robota! - zaśmiał się, a na usta Mickey wszedł pełen zadowolenia uśmiech.
- Carley proszę powiadom wszystkich o naszym planie i wybierz snajperów. Za dwie godziny zaczniemy się przegrupowywać. - Ciemnowłosa mulatka, która cały czas podpowiadała Mickey podczas gdy ta opowiadała swój plan wyprostowała się i zasalutowała patrząc prosto na Hunta. Chwilę później skierowała swoje kroki w głąb sali, aby przekazać wszystkim plany łowców. Walka zbliżała się wielkimi krokami.
~*~
I jak minęły wam mikołajki? Bo mi strasznie słodko :3 Akurat jest w tym rozdziale wzmianka o świętym mikołaju, dobrze się składa! :D Trochę spóźnione, ale mam nadzieję, że mikołajki minęły wam wesoło :D Trzymajcie się :*
____________
CDN
Nie mogę się doczekać spotkania Maroona i Ace. Coś czuję, że to niedługo nastąpi :3
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - jak zwykle wyszedł Ci fantastycznie ;* Uwielbiam sposób w jaki opisujesz walki ;)
Czekam na kolejną notkę! ;*
Ojciec Mii ten człowiek ma gadane, rozwaliły mnie jego teksty do Fava normalnie uwielbiam go ;D Ale no ja chcę to spotkanie, będę musiała tak długo na to czekać to straszne ;.; Mikołajki mnie też minęły słodko mam niewielki zapas słodyczy na zbliżający się weekend. Weny życzę ^v^
OdpowiedzUsuńRozdział ze spotkaniem Ace i Maroona dostaniecie jak się dziwnie składa, że w moje urodziny ^^ I też mam zapas słodyczy hura! =.= czuję, że zgodnie z przewidywaniami niedługo nie zmieszczę się w drzwiach xd
UsuńNie no dobra, wybacz, że tak późno ale jak już zostałaś poinformowana zabrakło mi żetonów na neta a sąsiad (Przystojny Andy :D) nie chciał pożyczyć :D:D:D .. wiesz czego chcę!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńChcę żeby był już piątek i żeby Ace i Maroon się spotkali aaaaaaaaa, strasznie się nim jaram (jak nastolatka :D).. mam sporo do nadrobienia ale czekam, pamiętaj!! buziaaaa :**
a Patric i Mickey - zajebiści :D:D:D też ich kocham .. ale MAroon, to Maroon :D.. jezusiu już kończe, bo brak neta źle wpłynął na moją psyche :D:D:D
Ach ten Andy skąpiec jeden :D Ja tu od zmysłów odchodziłam panikara ze mnie :D I wiesz co jak mogłaś zdradzić że w ten piątek mam urodziny ja cię :P I ty zawsze masz taką psychę nie martw się :*
OdpowiedzUsuń*pada na twarz przed autorką*
OdpowiedzUsuńPani wybacz mi! TO, że nie było mnie tu tak dawno... Rozdział przeczytałam już dawno, ale nie miałam siły na jego skomentowanie... A potem jakoś zapomniałam. Obudziła się we mnie demencja starcza, jak to stwierdził brat -.-
Czytałam te rozdziały, a oczy miałam jak pięciozłotówki. Co za akcja! Uwielbiam Maroon'a! *p* Jest świetny! Ojciec Mii jest boski xD Jego teksty mnie rozwalają! Opisujesz to tak świetnie, że książkę by można było z tego stworzyć ;3 Mówię poważnie! ;> Jeszcze tylko kilka dni i rozdział :DD
Pozdrawiam :*